niedziela, 30 października 2016

Prawda czasu, prawda ekranu

Operacja Argo (Argo)
USA 2012
reż. Ben Affleck
gatunek: thriller

Opisywany film został swego czasu uhonorowany trzema Oscarami: jako najlepszy film, najlepszy scenariusz adaptowany oraz najlepszy montaż. Uważam, że w wielu przypadkach oscarowa kapituła przyznaje swe wyróżnienia, które dziwnym trafem dla wielu uchodzą za najważniejszą filmową nagrodę świata dość mało roztropnie. Rok 2012 przyniósł światu wiele dobrych i bardzo dobrych produkcji, jednak moim zdaniem film Afflecka do nich nie należy. Zresztą nie tylko według mnie, gdyż choćby na ogólnie tendencyjnym rankingu użytkowników filmwebu film zajmuje 48 roku wśród produkcji 2012 roku.


W Iranie po dojściu do władzy islamistów wściekły tłum szturmuje ambasadę amerykańską biorąc niemal całą tamtejszą załogę za zakładników. Sześciu pracownikom ambasady udaje się zbiec i ukryć w domu ambasadora Kanady. CIA próbuje wymyślić plan sprowadzenia tej szóstki do kraju. Zadania podejmuje się Tony Mendez (Allleck). 


Już na początku otrzymujemy informację, że film oparty jest na faktach. Niestety w najlepszym razie można ten film określić jako inspirowany faktami. Bo o ile miało miejsce wzięcie zakładników w ambasadzie i przedostanie się szóstki dyplomatów do kanadyjskiej ambasady, a później tajne wyjechanie po nich Mendeza, to już sam sposób wyciągania ich z Iranu oraz przeróżne pościgi i kluczowe w filmie wykorzystanie na miejscu filmu Argo to już wymysł samego Afflecka. To tak, jakbym nakręcił film z mojego wyjścia do sklepu po piwo, kupieniu go i powrocie do mieszkania, w celu wypicia go na kanapie, w którym podczas podróży do sklepu odparłbym inwazję kosmitów, a w drodze powrotnej uratował dzieci z pożaru. Niby część rzeczy by się zgadzało, jednak dominowałyby wymyślone dodatki. Wspomniany już wcześniej filmweb wylicza aż 24 błędy w tym filmie, więc można stwierdzić, że jest to liczba dość zatrważająca. 
Także ta wszechobecna pompatyczność i patos, który unosi się w każdej chwili, według najlepszych propagandowych filmów Hollywood jest dla mnie ciężkostrawny i trudny do zniesienia. Gdy bohater w jednej ze scen stoi u drzwi domu swej żony, którą zaczyna przytulać na tle powiewającej flagi doszedłem do wniosku, że już przesadzili. Także przedstawienie historii w sposób typowy dla Amerykanów pokazując tylko wygodne dla siebie fakty milcząc o mniej fajnych dla siebie sprawach.
Żeby nie było - nie mamy do czynienia z filmem słabym. Jest to dobrze nakręcony film, poddany niezłemu montażowi, który został też nieźle zagrany. Dodatkowo sama historia, która choć mocno podrasowana wypada przyzwoicie. Reasumując więc nie jest to na pewno najlepszy film 2012 roku, pierwsza pięćdziesiątka filmwebu uczciwie określa jego pozycję, tym niemniej oglądanie go nie boli i nie jest kompletną stratą czasu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz