sobota, 15 października 2016

Uprzedzeni

Słońce w zenicie (Zvizdan)
Chorwacja, Słowenia, Serbia 2015
reż. Dalibor Matanić 
gatunek: dramat

Kinematografia bałkańska nie jest mi zbyt dobrze znana. Niestety dotychczas nie widziałem nawet żadnego filmu Emira Kusturicy, nad czym bardzo ubolewam i postaram się to w jak najszybszym czasie zmienić. Także Chorwacja, Słowenia i Serbia pozostają dla mnie białą plamą na filmowej mapie naszego kontynentu, gdyż znajomość Serbskiego filmu raczej nie upoważnia do roli osoby zorientowanej w tamtejszej branży filmowej. Także z pewnym zapałem podszedłem do tegorocznego chorwackiego kandydata do Oscara, czyli tego filmu. 


Obserwujemy trzy odrębne historie miłosne rozgrywające się w odległości dekady od siebie (w latach 1991, 2001 i 2011). W każdej główne role odgrywają zaś Tihana Lazović i Goran Markovic. Niezależnie od czasu akcji tłem wszystkich historii są napięte relacje serbsko - chorwackie. 


Ciężko mi w wielu zdaniach opisywać ten film, gdyż wyszłaby z tego próba odniesienia się bardziej do relacji względem siebie poszczególnych narodów zamieszkujących Bałkany niż samych moich przemyśleń względem filmu Matanicia. Trzeba oglądając jednak wziąć pod uwagę relacje pomiędzy narodami zamieszkującymi Jugosławię, późniejszą wojnę między tymi narodami i lata niewdzięczności między sobą powstałe już po wojnie. Kontekst tych napiętych relacji i ciągnących się przez dekady od kulminacyjnych wydarzeń wojennych jest chyba niezbędny do obserwacji filmu, w którym właśnie króluje między bohaterami nieufność, uprzedzenie i pewna nienawiść w związku z przynależnością do odrębnej nacji. Pierwsza historia zaś próbuje ukazać miłość pomiędzy przedstawicielami wrogich już sobie narodów. Miłość, która jest z góry skazana na niepowodzenie w granicznych miasteczkach, gdzie zamieszkują bohaterowie. 
Jednak film to nie tylko warstwa edukacyjna,a szereg innych spraw, które muszą być w nim zawarte, by całość wyszła na tyle strawnie, by czerpać profity z jej oglądania. Tutaj jakoś nie zawsze to wychodziło. Każda przedstawiona historia była zaś moim zdaniem coraz słabsza i gdy zaczynałem film wstępnie oceniając go całkiem nieźle, to z każdą kolejną dekadą mój pogląd na całość malał. Dziwi mnie też dlaczego, by pokazać poszczególne historie w ich głównych rolach obsadzone są te same postaci - zapewne ma to pełnić jakąś rolę w przekazie do widza, ja jej jednak nie uchwyciłem, a i wolałbym w odrębnych historiach widzieć odrębnych aktorów. Także nie przewiduje dla tego oscarowego filmu wielkiego sukcesu, gdyż sam fakt próby opowiedzenia ważnego tematu to za mało, by stworzyć dobry film. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz