Japonia 1950
reż. Akira Kurosawa
gatunek: dramat
Akira Kurosawa uznawany za jednego z najlepszych reżyserów w historii kina pozostawił po sobie trzydzieści dwa wyreżyserowane filmy. Moim długofalowym celem jest obejrzenie jak najwięcej, o ile nie wszystkich z nich. Jestem wciąż dopiero na początku drogi do tego, a tym razem chcę w kilku zdaniach opisać jeden ze starszych filmów japońskiego mistrza.
Średniowieczna Japonia.W ruinach świątyni kilku wędrowców skrywa się przed deszczem. Dla zabicia czasu jeden z nich (Takashi Shimura) zaczyna snuć historię, która wydarzyła się w pobliskim lesie kilka dni wcześniej, gdy na podróżujące małżeństwo (Machiko Kyô i Masayuki Mori) napadł bandyta Tajômaru (Toshirô Mifune).
Kurosawa w tym filmie sprzed 66 lat tworzy moralitet o ludzkiej naturze. Widzimy to samo wydarzenie opowiedziane z perspektywy czterech uczestników (bądź świadków) tego wydarzenia: bandyty, zhańbionej przez niego kobiety, jej martwego męża przemawiającego przez medium oraz drwala będącego świadkiem zdarzenia. Za każdym razem opowieść różni się od tych opowiadanych przez inne osoby, przedstawiając narratora konkretnej historii w jak najlepszym możliwym świetle i wybielając jego czyny w zdarzeniu. W rezultacie mamy więc fakty w postaci martwego mężczyzny, złapanego bandyty oraz zgwałconej przez niego żony nieboszczyka. Jednak dotarcie do prawdy jest niemożliwe, gdyż nie sposób dowieść, kto z opowiadających ma racje, i czy ktokolwiek z nich w ogóle nie kłamie. Szczególnie, że każdy ma powody, by prawdę zataić.
Kurosawa stworzył film wyprzedzający swe czasy, gdyż nigdy wcześniej podobna narracja nie trafiła do kina, zaś i później podobne filmowe opowieści zdarzały się raczej rzadko. Dobrał kilku swoich ulubionych aktorów, ze świetnym Mifune w roli zdziczałego bandyty na czele, którego plastyczna twarz sprawia, że spisał się świetnie w każdej roli, w jakiej go dotychczas widziałem (moim subiektywnym zdaniem jest to jeden z najlepszych aktorów wszechczasów). Także warstwa realizacyjna zarówno od strony charakteryzacji, przez muzykę po nowatorskie metody kręcenia filmu w ciemnym lesie wyglądają dobrze do dzisiaj.
Dla ludzi, dla których kino nie zaczęło się wraz z latami 90. ubiegłego wieku jest to pozycja warta uwagi. Uniwersalna wymowa filmu będzie równie zrozumiała dla współczesnego widza z Polski tak samo, jak dla potomków samurajów sprzed ponad 60 lat. Warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz