niedziela, 9 lipca 2017

Pstrokata papka

Strażnicy Galaktyki vol. 2 (Guardians of the Galaxy Vol. 2)
USA 2017
reż. James Gunn
gatunek: sci-fi, akcja
zdjęcia: Henry Braham
muzyka: Tyler Bates

Jako że mamy lipiec kilka fachowych portali zajmujących się tematyką filmową pokusiło się o własne zestawienie najlepszych kinowych premier pierwszego półrocza 2017 roku. Przy kilku czy nawet kilkunastu co najmniej dobrych produkcjach, jakie w tym czasie zagościły na polskich ekranach część specjalistów uznała, że tym co najlepsze w kinie Anno Domini 2017 był do tej pory opisywany właśnie film. Spróbuję się z tym nie zgodzić.


Po przygodach z pierwszej części bohaterowie (czyli Chris Pratt, Zoe Saldana, Dave Bautista i podkładających głosy pod komputerowe postaci Vin Diesel oraz Bradley Cooper) kontynuują swoją gwiezdną eskapadę jako tytułowi 'Strażnicy Galaktyki. Po drodze pakują się w pewne kłopoty, jednak główną osią fabuły będzie spotkanie Petera Quilla z Ego (Kurt Russell), który przedstawia się, jako jego ojciec i zabiera bohaterów na swoją planetę.



Druga część komiksowej adaptacji Marvela to praktycznie dalej to samo, co w części pierwszej. Tylko, że obecnie jest więcej, mocniej i głośniej. Ale obracamy się ciągle wokół tych samych części składowych. Dla tych, którzy jakimś trafem polubili jedynkę i kontynuacja okaże się być w porządku. Ja jednak miałem dość mieszane uczucia odnośnie części pierwszej, także i tym razem nie jestem w stanie kupić i tego filmu. 
Mamy po raz kolejny pastelowy świat (a w zasadzie światy), luzackich zadziornych bohaterów, trzymającą się na słowo honoru pretensjonalną fabułę oraz sztampowe interakcje między postaciami. Cały ten festiwal klisz właściwych dla kina młodzieżowego przepełnia tona kolorowych efektów specjalnych i miła dla ucha oldschoolowa muzyka. Film ma też jakąś tam wartość edukacyjno - moralną (na zasadzie kontrastu postaci granych przez Russella i Michaela Rookera jako Yondu) jednak wciąż uważam, że jestem już na takie filmu za stary, by w pełni cieszyć się tym, co dzieje się na ekranie. Czasem dziwię się też ludziom w wieku ponadgimnazjalnym, którzy z aż tak wielką radością przyjmują filmy z gatunku tych +12. Doceniając walory motion capture czy efektów specjalnych sam wolę jednak pozostać przy innych klimatach, jakie daje nam kinematografia.