czwartek, 14 grudnia 2017

Kto jest kim?

Podwójny kochanek (L'amant double)
Francja, Belgia 2017
reż. François Ozon
gatunek: thriller
zdjęcia: Manuel Dacosse
muzyka: Philippe Rombi

François Ozon wspólnie z Gasparem Noe robią chyba najbardziej kontrowersyjne współczesne kino francuskojęzyczne, które trafia do otwartego obiegu na całym świecie. Choć ich filmy są inne to jednak można znaleźć u Francuza i Argentyńczyka wiele podobieństw warsztatowych. Tym razem zabieram się za film Ozona, który miał okazję otworzyć tegoroczny festiwal w Cannes, gdzie zebrał mieszane uczucia. 


Chloé (Marine Vacth) cierpi na pewnego rodzaju zaburzenia psychiczne, dlatego też decyduje się na terapie z psychiatrą Paulem (Jérémie Renier). Szybko nawiązują ze sobą romans i Chloé wprowadza się do mężczyzny. Po jakimś czasie dziewczyna spotyka innego psychiatrę, Louisa (również Renier), który wygląda zupełnie jak jej kochanek, choć posiada całkiem inny charakter.


Ozon korzysta w swoim najnowszym filmie z aktorki, z którą zdążył już wcześniej pracować w swojej karierze reżyserskiej (Vacth wystąpiła u niego w opisywanej na blogu dawno temu Młodej i pięknej). Atrakcyjna wizualnie młoda aktorka jest jedną z silniejszych broni filmów, w których występuje. Oprócz niezaprzeczalnej urody (chociaż boję się chwalić jej wygląd, by nie zostać posądzony o molestowanie seksualne) Vacth jest kolejną zdolną aktorką z Francji. Tutaj oprócz dobrej gry aktorskiej zarówno jej, jak i duetu Renier - Renier (Jérémie Renier naprawdę udźwignął rolę dwóch podobnych, choć skrajnie różnych postaci) mamy jednak fajerwerki wizualne. Siłą filmu nie jest często niezrozumiała i koślawa fabuła (nie wiem na ile zgodna z książkowym oryginałem autorstwa Joyce Carol Oates), a właśnie zachwycające kadry i świetna praca kamery. Widać tutaj ambitny sznyt reżysera i dobrą współpracę zarówno z autorem zdjęć i muzyki, którzy dopasowali się do wizji reżysera. Chociaż dla niektórych może być kontrowersyjnie i ciężko (już pierwsza scena z gabinetu ginekologicznego, czy późniejszy fragment ze straponem, którego bohaterka używa do seksu analnego z partnerem) to nie sposób odmówić audiowizualnej maestrii twórców i spójności obrazu z muzyką. Szkoda tylko zmarnowanego potencjału fabularnego, który do pewnego momentu całkiem intrygujący i wciągający okazuje się ciężki do racjonalnego wytłumaczenia i moim zdaniem się nie broni. Jednak pozycja jest jak najbardziej warta zapoznania się dla ludzi szukających ambitnego kina. Nawet jeśli często forma przeważa nad treścią. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz