piątek, 22 maja 2015

Rok szmacenia

Młoda i piękna (Jeune & Jolie)
Francja 2013
reż. François Ozon
gatunek: dramat

Tak to już jakoś bywa, że filmowcy często sięgają w swych dziełach po ukazywanie najstarszego zawodu świata oraz ogólnie seksualność człowieka (nie liczę tu produkcji z Bree Olson czy Tori Black, które seksualność tą pokazują w całej swej okazałości lecz dziwnym trafem ich gatunek filmowy nijak nie zyskuje dla siebie miejsca w głównym nurcie). Mieliśmy więc tylko w ostatnich latacg głośną i lansującą się na skandaliczną opowieść von Triera w Nimfomance, zapomniany już Dziennik nimfomanki, czy nasze polskie Galerianki i Sponsoring. Przed dwóch laty reżyser wchodzącego niedawno do naszych kin filmu Nowa dziewczyna stworzył swoje dzieło na temat prostytucji, co zaowocowało wystąpienie w głównym konkursie festiwalu w Cannes (gdzie wtedy wygrało też w dużej mierze seksualne Życie Adeli).


Śledzimy w tym filmie rok z życia siedemnastoletniej Isabelli (tytułowa młoda i piękna Marine Vacth), którą poznajemy w czasie nadmorskich wakacji, które spędza w towarzystwie rodziców i brata. Wtedy też poznaje młodego Niemca, z którym traci dziewictwo. Gdy wraca do domu rozpoczyna karierę jako prostytutka. Jej stałym klientem zostaje podstarzały Georges (Johan Leysen).


Film Ozona jest bardzo niespójny. Normalna historia ciągnie się z punktu A do punktu Z, czasem od punktu Z do punktu A, lub pomieszanie typu C, G,B, Z, A. Tutaj niby mamy fabułę płynącą od początku do końca, jednak z olbrzymimi wyrwami. Jest jakiś początek, w którym Iza daje po raz pierwszy. Nie jest to dla niej zbyt przyjemne ani ekscytujące. Potem kolejna scena to już profesjonalne usługi, które dziewczyna świadczy ogłaszając się poprzez francuski odpowiednik naszej Roksy. Nie poznajemy żadnej motywacji, jakiegoś bodźca, który ją na tą drogę jawnogrzesznictwa hmm posunął. No okej, można i tak - pomyślicie może, że ona daje bo lubi? Otóż nie. Z tego co widzimy szmacenie się nie daje jej żadnej większej satysfakcji, a do klientów zazwyczaj idzie jak do kata na ścięcie. Czy więc może kluczowe są względy finansowe? Też nie. Isabelle pochodzi z zamożnej rodziny i ma wszystko czego chce. W sumie chomikuje zarobione swym nierządem pieniądze do torebki ukrytej w szafie, ale nie wydaje ich na nic. Pomyślicie, że może zbiera na coś ważnego i drogiego jak auto czy ewentualnie operacja zmiany płci? Gdzie tam, ona kolekcjonuje forsę niczym Smaug z Hobita, byle tylko mieć i nikomu nie oddać (o ile w przypadku smoka byłoby to zrozumiałe, bo i ciężko mu byłoby iść tę kasę wydać na mieszkanie, alkohol lub kobiety to u 17 latki jest podejrzane). Reasumując mamy do czynienia z bardzo niewiarygodną kreacją tytułowej bohaterki, co w moim  mniemaniu bardzo osłabia cały film. Można się dopatrywać jej postawy jako traumy po rozbitym małżeństwie rodziców, ale nie jest to specjalnie przekonujące. Dziewczyna mieszka z matką (Géraldine Pailhas) i jej nowym mężem (Frédéric Pierrot), którzy nie zamienili jej życia w piekło. W dodatku posiada przyrodniego brata (Fantin Ravat) z którym dość dobrze się dogaduje. Oś fabularna, której w tego typu filmie się oczekuje na poziomie powyżej średniej leży i kwiczy. Tak samo psychologia postaci strasznie kuleje. Dobrze, że chociaż sceny seksu nie są zrealizowane z porno manierą prezentując ginekologiczne ujęcia. Widać coś dużo za co plus, jednak wszystko ze smakiem.
Reasumując jednak film ten zawiódł me oczekiwania. Był nijaki i pozbawiony wyrazistego zakończenia. Tak samo jak jego główna bohaterka, której plusem był fakt, że może się komuś podobać. Sama aktorka jednak jest o cztery lata starsza niż grana przez nią postać, co zabiera trochę realizmu. Nie jest to film, którego się nie da oglądać, co to to nie, jednak nie jest też to dzieło, które w jakimkolwiek momencie wzlatuje ponad przeciętność. Kontrowersyjny temat niewiele to zmienia. A szkoda.





1 komentarz: