niedziela, 17 grudnia 2017

Małpi świat

Planeta małp (Planet of the Apes)
USA 1968
reż. Franklin J. Schaffner
gatunek: sci-fi, przygodowy
zdjęcia: Leon Shamroy
muzyka: Jerry Goldsmith

W ostatnich kilku latach mieliśmy prawdziwy małpi renesans. Kino po raz kolejny wróciło do świata wykreowanego w powieści Pierra Boulle, rebootując tym samym serię i pokazując genezę całości. Sądząc po ocenach (sam widziałem do tej pory tylko Genezę Planety Małp, która była całkiem zachęcająca) pomysł się przyjął, ale myślę, że warto wrócić do korzeni i przypomnieć o pierwszym filmie opowiadającym o świecie inteligentnych małp. 


Przyszłość. Grupa kosmonautów trafia na nieznaną planetę, na której rozbija się ich statek kosmiczny. Załoga, pod dowództwem George'a Taylora (Charlton Heston) zaczyna eksplorować tajemniczy glob. Wkrótce trafiają na agresywnie nastawione inteligentne małpy...


Chociaż dla wielu dziwnie mogą wyglądać niekomputerowe postaci małp i ich ręcznie robione maski i kostiumy to wydaje mi się, że tego typu zabieg przetrwał próbę czasu i wygląd małp do dzisiaj prezentuje się schludnie dla oka, a przy okazji dodaje filmowi szczególny klimat. Generalnie wzorowany na powieści świat inteligentnych (przynajmniej w pewnych aspektach) małp i ich ludzkich, zezwierzęconych niewolników prezentuje się intrygująco i poznawanie go razem z przybyszem z kosmosu (a w zasadzie z Ziemi) przynosi dużo frajdy. Stopniowe wnikanie w małpi rasizm, małpi teokratyczny system rządów czy samą hierarchię społeczną ciekawi i powoduje, że od ekranu ciężko się oderwać. Także sama historia kosmonauty, jego małpiej opiekunki, w którą wcieliła się Kim Hunter oraz głównego adwersarza Doktora Zaiusa (Maurice Evans) jest pochłaniająca i z niecierpliwością wraz z bohaterami odkrywamy wszystkie tajemnice skrywane przez fabułę. Wracając do filmu (przyznam, że oglądałem go dawno temu i dużo rzeczy wyparowało mi z głowy, co zresztą widać po moim opisie Genezy Planety Małp) po latach spodziewałem się, że oglądany w 2017 roku nie będzie miał takiej siły przyciągania. A jednak ku mojej satysfakcji okazało się, że ten klasyczny mariaż kina przygodowego i fantastyki naukowej wciąż ogląda się bardzo dobrze. Naprawdę warto. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz