Rosja, Belgia, Francja, Niemcy 2017
reż. Andriej Zwiagincew
gatunek: dramat
zdjęcia: Michaił Krichman
muzyka: Jewgienij Galperin
Reżyser między innymi dobrze przyjętego, przejmującego Lewiatana i ciekawego debiutanckiego Powrotu powraca na ekran z nowym filmem osadzonym po raz kolejny w teraźniejszej, putinowskiej Rosji. I choć trochę ze Zwiagincewem jest jak z Irańczykiem Farhadim więc dobrze wiemy jakiego filmu należy się po nim spodziewać, to nie przeszkadza to w odbiorze samego dzieła. Bo Rosjanin, tak jak i Irańczyk robią po prostu dobre, trafiające w punkt kino.
Poznajemy historię rozwodzącej się pary, Żeni (Mariana Spiwak) i Borysa (Aleksiej Rozin). Oboje mimo że jeszcze ze sobą mieszkają zaczynają sobie układać życie po małżeństwie: Żenia spotyka się ze starszym od siebie ustatkowanym finansowo mężczyzną, Borys spodziewa się zaś dziecka z młodszą od siebie kobietą. Podczas upadku instytucji rodziny coraz mniej miejsca jest na jedyne dziecko pary, dwunastoletniego Alioszę (Matwiej Nowikow), o którym wszyscy przypominają sobie, gdy chłopiec nagle znika...
Najnowszy film Zwiagincewa został bardzo dobrze przyjęty przez krytyków na całym świecie. Zdobycie Nagrody Jury i udział w konkursie głównym w Cannes, nominacja do Złotych Globów, gdzie nie jest pozbawiony szans na sukces, zapewne rychła oscarowa nominacja i kilka trofeów Europejskich Nagród Filmowych to tylko najważniejsze z zaszczytów, jakie spadły na tę produkcję. W Polsce do normalnej dystrybucji kinowej obraz wejdzie dopiero z początkiem lutego, jednak ja już teraz namawiam do tego, by odwiedzić sale kinowe. Bo najzwyczajniej w świecie warto. Dostajemy dobrze nakręconą wiwisekcję rozpadającej się rodziny, ulokowaną w teraźniejszości rosyjskiej jednak uniwersalną w swym przekazie. Autorzy świetnie pokazują do czego prowadzi brak poszanowania dla najbliższych nam ludzi, skupianiu się tylko na własnych przyjemnościach i doznaniach. Zwiagincew ukazuje pustkę życia niechcianego dziecka i jego niemy krzyk o pomoc, jeszcze zaś lepiej przedstawia całą genezę zachowań,które doprowadzają do tragedii. W filmie zawarta jest też jedna z najbardziej demonicznych filmowych teściowych w historii kina, a ta krótka scena z nią jednocześnie przeraża, jak i ironicznie bawi.
Dostajemy kolejny mądry, roztropny film tego reżysera, w którym oprócz wartościowego tematu mamy dobre kadry i montaż oraz niezłą grę aktorską. Myślę, że tego typu filmy, które może nie są efektowne, lecz bardzo efektywne powinny stanowić pożywienie każdego kinomana. Zapewne w czasie seansu będziecie czuć dyskomfort psychiczny ale warto go poczuć. Choćby dlatego, żeby nie popełniać błędów bohaterów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz