piątek, 22 grudnia 2017

Bo to zła kobieta była

Lady M (Lady Macbeth)
Wielka Brytania 2016
reż. William Oldroyd
gatunek: dramat
zdjęcia: Ari Wegner
muzyka: Dan Jones


Najpierw, około 1606 roku w Anglii powstała tragedia Makbet napisana przez niejakiego Williama Szekspira. Opowiadała ona o tytułowym szkockim królu. Później, w carskiej Rosji roku 1864 tamtejszy pisarz Nikołaj Leskow napisał Powiatową lady Makbet, którą to książkę w 1961 zekranizował znany polski reżyser, Andrzej Wajda (był to film produkcji Jugosłowiańskiej). Ponad pół wieku później zainspirowana historią szekspirowską rosyjska książka wraca na wyspy brytyjskie i tym samym historia zatacza pewne koło. 


Poznajemy historię Katherine (Florence Pugh), która została wydana bez swojej zgody za bogatego Alexandra (Paul Hilton), który to jednak nie poświęca żonie zbyt dużo zainteresowania. Tłamszona przez małżonka, oraz stanowczego teścia, Borisa (Christopher Fairbank) kobieta jest zmuszona do przebywania w rodowej posiadłości będącej de facto jej więzieniem, do towarzystwa mając jedynie służącą Annę (Naomi Ackie). W pewnym momencie Katherine poznaje nowego parobka, Sebastiana (Cosmo Jarvis), który zaczyna ją fascynować...


Opisywany film był jednym z większych pozytywnych zaskoczeń na europejskiej scenie filmowej zeszłego roku. Nakręcony za nieduże pieniądze, przez debiutującego w filmie reżysera (mającego sukcesy ale teatralne, a to zupełnie inny kawałek chleba) i ze świeżymi, nieopatrzonymi przez widza, przeważnie niezbyt znanymi aktorami. Film jest naprawdę dobrze nakręcony, a artyzm zdjęć Ari Wegner jest widoczny w niemal każdej scenie. Widoczne są też teatralne sznyty zarówno Oldroyda, jak i samej koncepcji utworu, który nadaje się równie dobrze do wystawienia na teatralnych deskach, jak i do wyświetlania w salach kinowych. 
Kwintesencją całości nie są jednak zdjęcia, teatralny wydźwięk czy dobrze uszyte stroje, a sama zmieniająca się postawa tytułowej bohaterki, która w czasie trwania filmu zmienia się powoli, lecz nieustannie i nieuchronnie z poddanej męskiej władzy, cichej i akceptującej swój los kobiety w wyuzdaną, wyrachowaną i cyniczną manipulantkę dążącą do zemsty na swych ciemiężcach. Proces ten jest pokazany ciekawie, choć bardzo jak na standardy dzisiejszego widza wolno, co może niektórych znużyć. Jednak tutaj liczy się każdy gest, każde spojrzenie, każde słowo - warto zwrócić na to uwagę podczas seansu. Ja ze swojej strony jak najbardziej polecam fanom slow cinema. I nie tylko.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz