USA 2017
reż. Hallie Meyers-Shyer
gatunek: komedia romantyczna
zdjęcia: Dean Cundey
muzyka: John Debney
Co jakiś czas do kin wchodzi film, którego na dobrą sprawę nie powinno w nim być. Film, który nie powinien nawet trafić do dystrybucji DVD. Co gorsza nie powinno być dla niego miejsca nawet na podrzędnym kanale filmowym w nocnych porach. W sumie ktoś dał na to pieniądze, ktoś inny w tym zagrał, a jeszcze inny nakręcił. Po co? Nie wiadomo. Ten film jest tego przykładem.
Bogata dzięki sławnemu ojcu Alice (Reese Witherspoon) rozwodzi się. Po rozwodzie poznaje kilku młodych i podobno zdolnych twórców, którzy przybyli wybić się w Los Angeles (w tych rolach Nat Wolff, Jon Rudnitsky i Pico Alexander) i korzystając z waloru jakim jest posiadanie dużej willi zaprasza ich do zamieszkania u siebie wraz z jej dziećmi. Tymczasem były mąż Alice (Michael Sheen) przybywa do jej mieszkania, by spotkać się z dziećmi i próbować naprawić relację z dawną żoną.
Nie jest to może zły film pod względem wykonania. Nie ma powodu by czepiać się sfer technicznych, takich jak montaż, praca kamery, jakaś muzyczka w tle czy jakość udźwiękowienia. Aktorsko też jest przyzwoicie, z wyjątkami, ale takimi na plus (dobrze patrzyło się na Michaela Sheena, a i niedawny debiutant Rudnitsky wypada nieźle). Wszystko to jednak na nic jeśli dostajemy miałką, infantylną i napisaną na kolanie fabułę z drętwymi, nie zapadającymi w pamięć bohaterami wyjętymi z jednego szablonu, beznadziejne i odtwórcze motywy, jakimi owe postaci się kierują. Niestety twórcy zgapili od Kopernika zasady teorii heliocentrycznej zamieniając jednak Słońce ze znaną z Legalnej blondynki Reese Witherspoon, która stanowi tutaj obiekt, wokół którego wszystko się kręci. Niestety bohaterka jest nudna, nieciekawa i po prostu irytująca. Posiada wszystkie najgorsze cechy bohatera filmowego. Niestety mimo poprawnego wykonania technicznego wszystko to, co najważniejsze w sferze fabularno - scenariuszowej leży i zabija ten film. Film, na który nikt nie czekał, a w konsekwencji tego, jaki jest efekt finalny nikt nie będzie o nim pamiętał. Szkoda czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz