środa, 12 października 2016

Urzędowe piekło

Ja, Daniel Blake (I, Daniel Blake) 
Wielka Brytania, Francja 2016
reż. Ken Loach
gatunek: dramat


Na festiwalu w Cannes, którego wygranie jest dla wielu największą możliwą nobilitacją w świecie filmu, a czasem i sam udział w konkursie o Złotom Palmę to spełnienie marzeń wielu filmowców. Dla jury tego francuskiego festiwalu zawsze ważne były sprawy społeczne i film, które opowiadały ważne społecznie tematy były traktowane ze sporą przychylnością. Najświeższymi przykładami mogłyby być takie filmy, jak Imigranci, Życie Adeli czy Miłość. Tegoroczny festiwal znowu przyniósł wygraną filmowi będącemu społecznym dramatem. I o nim kilka zdań poniżej. 


Wdowiec Daniel Blake (Dave Johns) przechodzi trudne chwile. Po przebytym zawale lekarze nie zalecają mu w najbliższym czasie podjąć pracy. Natomiast urzędnicy zakładów społecznych nie przyznają mu praw do zasiłku, gdyż uznają, że jest on zdolny do pracy. Pozostający bez środków do życia mężczyzna zaczyna walkę z bezduszną machiną urzędniczą. W trakcie wizyty w jednym z urzędów poznaje będącą w jeszcze większych kłopotach młodą kobietę, Katie (Hayley Squires) i jej dzieci. 


Jeśli na dźwięk słów 'kino społeczne' dostajecie nudności i macie ochotę jak najszybciej zmienić temat rozmowy to nie martwcie się, nie jesteście w tym odosobnieni. Ja także nie lubię pustych filmów o tak zwanych ważnych (i trudnych) sprawach, które oprócz moralizowania i pokazywania trudów życia nie niosą ze sobą nic innego. Jednak opisywany właśnie film Loacha jest całkiem inny niż nudne, mdłe i przesycone patosem filmy o ważnych społecznie kwestiach. Film, który nie tylko pokazuje palący problem przesyconych urzędniczymi praktykami krajów pierwszego świata, ale robi to w sposób bardzo przystępny dla widza. Nie tylko mamy wiele scen i dialogów komicznych (choć absurdalne sytuacje to przeważnie poruszanie się na granicy czarnego humoru), które powodują, że przez salę kinową przechodzi nerwowy śmiech, by po chwili tragizm sytuacji sprawia, że zamienia się on co u niektórych w łzy. Do tego Loach stworzył film posiadający walory artystyczne, a jego chyba jawiększym plusem jest osoba głównego bohatera, zagrana przez nieznanego niemal nikomu Dave'a Johnsa. To jak sportretował tytułowego Daniela Blake'a to klasa sama w sobie. Z miejsca stał się on jednym z najbardziej wzbudzających sympatię filmowych postaci. 
Mamy więc świetnie zagrany film o ważnym temacie, który chyba każdy w jakiejś formie (choć może nie tak ekstremalnej) się spotkał. Nieżyciowość i głupota urzędów przecież sprawia problemy nam na równym stopniu, jak Anglikom. Chociaż oglądanie w filmie Loacha masy skrajnie biednych ludzi, olbrzymi kolejki do banku żywności i kilka innych przykładów ludzi żyjących na marginesie w Ziemi Obiecanej dla wielu Polaków robi wrażenie. Wielka Brytania przypomina pod wieloma  względami tutaj bardziej Koreę Północną czy stalinowski okres ZSRR niż jeden z najbogatszych krajów świata. Taki obraz skłania do myślenia. A film oczywiście warto obejrzeć. Premiera już w przyszły piątek.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz