Czechy 2016
reż. Petr Zelenka
gatunek: komedia
Tak zwany Układ monachijski był obok Anschlussu kluczowym preludium do rozpoczętej rok później przez Niemców II Wojny Światowej. W Monachium pod koniec września 1938 roku cztery państwa zdecydowały bez obecności najbardziej zainteresowanego kraju, czyli Czechosłowacji o przyłączeniu części jej terytorium do III Rzeszy. O ile podpisanie tego aktu przez Adolfa Hitlera i Benita Mussoliniego nie było niczym dziwnym, to już zgoda premierów Wielkiej Brytanii i Francji (Neville'a Chamberlaina i Édouarda Daladiera) była dla Czechów wielkim szokiem. Chamberlain wrócił do swego kraju z pamiętnymi słowami Przywożę wam pokój, zaś największą złość Czechów spowodowała reakcja Francji, z którą kraj miał podpisane porozumienia dotyczące agresywnych zapędów Niemiec. Czesi, tak jak rok później Polacy doszli do wniosku, że zachodni sojusznicy ich zdradzili. Wydarzenia sprzed niemal 80 lat są zaś jedną z głównych osi filmu.
Dziennikarz śledczy Pavel (Martin Myšička) zostaje wysłany na czesko - francuską konferencję prasową związaną z 70. leciem podpisania układu monachijskiego w celu zrobienia wywiadu z francuskim przedstawicielem. Ku jego zaskoczeniu okazuje się, że Francuzi przywieźli starą papugę należącą w przeszłości do premiera Daladiera, który był sygnatariuszem układu. Zirytowany Pavel porywa zwierzę i wiezie je do swego szefa. Tam dowiaduje się, że właśnie został zwolniony, a jego żona ma romans z innym mężczyzną. Tymczasem papuga zaczyna mówić głosem dawnego premiera Francji...
Dość szybko dowiadujemy się podczas seansu (po jakimś 20-25% czasie trwania całości), że wydarzenia, które widzieliśmy na początku to urywki z właśnie kręconej czesko - francuskiej koprodukcji filmowej. Przez resztę trwania produkcji oglądamy swoisty making of z powstawania tego fikcyjnego filmu. A trzeba przyznać, że jego powstawanie wiąże się z wieloma trudnościami oraz kuriozalnymi sytuacjami. Zgodnie z prawem Murphy'ego jeśli coś może pójść źle to pójdzie źle i tu mamy tego przykłady.
Do jednej z głównych ról wyrasta tu postać gadającej papugi i to jest prawdopodobnie najfajniejszy ptak, jakiego do tej pory widziałem na ekranie. Mądre, długowieczne zwierzę, które jeszcze potrafi naśladować głosy - aż nabrałem ochoty na zakup takiego ulubieńca.
Czesi w tym filmie w bardzo mądry sposób zmierzyli się też ze swoją narodową traumą związaną z rozbiorem swego terytorium w 1938 i antagonizmem względem Francji trwającym aż do dzisiaj. Stworzyli zabawną komedię, która momentami naprawdę śmieszy, a przy tym dość poważnie (a przy tym w sposób paradoksalnie lekki) opowiedzieli o swej narodowej tragedii sprzed lat. Także mamy tutaj film o gadającej papudze będący przyczynkiem do okołonarodowej dyskusji lub poważny film o historycznej traumie,który sprowadza się do ukazania porwanej przez dziennikarza papugi. Którą opcję wybrać - i tak niecodziennie. W polskim kinie brakuje mi właśnie tego typu lekkiego spojrzenia na sprawy trudne. Od wieków głównym trendem było u nas uważanie się za mesjasza narodów, a z klęsk, cierpienia i martyrologii zrobiono główny punkt narodowej tożsamości. Kiedyś potrafiono u nas o trudnych okresach historii mówić w sposób lekki (np. Jak rozpętałem II Wojnę Światową), dziś każda próba ukazania okresu cierpień inaczej niż boleśnie skończyłaby się pewnie i klapą finansową, jak i procesami sądowymi o znieważenie symboli narodowych. Także zazdroszczę Czechom podejścia do swoich trudnych spraw i tym samym tego filmu, który nie jest wybitny lecz co najwyżej bardzo przyzwoity jednak pokazuje, że można pokazać pewne wydarzenia z przeszłości w sposób mniej sztywny niż tu w Polsce się wydaje. Film ten nie jest odosobnionym poglądem Zelenki, lecz wydaje się być głosem całego środowiska czeskich filmowców, którzy wystawili ten obraz w walce o tegoroczne Oscary - szans na nominację raczej nie mają (Hollywood lubuje się przy przyznawaniu nagród za nieanglojęzyczne filmy w tragediach i cierpieniu), jednak obejrzeć myślę, że warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz