Hongkong 2016
reż. Chun Wong
gatunek: dramat
.Film ten nie trafił (i zapewne nigdy nie trafi) w Polsce do szerokiej dystrybucji kinowej w multipleksach, ani nawet w kinach studyjnych. Prawdopodobnie nie zawita też w wydaniu DVD (chyba, że jakiś alternatywny wydawca się o to pokusi ale raczej wątpię). Jednak ten hongkoński kandydat do nieanglojęzycznego Oscara (wiadomo już, że tak jak nasz Pokot film ten nie ma szans na nominację) zawitał do naszego kraju w ramach Festiwalu 5 Smaków, także kilku szczęśliwców mogło go obejrzeć w Warszawie na dużym ekranie.
Film opowiada historię Tunga (Shawn Yue), który właśnie opuszcza szpital psychiatryczny po leczeniu choroby dwubiegunowej, która to zrujnowała jego karierę zawodową. Nie mający gdzie się podziać mężczyzna trafia pod opiekę swojego ojca (Eric Tsang).
Film przedstawia trudny temat choroby psychicznej (nawet już kontrolowanej, a może i zaleczonej), który jest tematem wstydliwym w każdej kulturze, ale chyba w Azji Wschodniej ostracyzm względem chorych jest stosunkowo największy Także film pokazujący perypetię Tonga ma pełnić pewną terapeutyczną funkcję w tamtejszym społeczeństwie. Wątek fabularny dzieli się na dwie części - pokazuje relacje Tunga z ojcem (odbudowa zaufania i stosunków między rodziną to ciekawsza część filmu) oraz z dawną narzeczoną (Charmaine Fong) (ten wątek akurat nie przypadł mi do gustu) oraz nieufny, bojaźliwy stosunek społeczeństwa do powracającego do domu mężczyzny (tu bywają lepsze i gorsze momenty).
I choć fabularnie nie jest moim zdaniem perfekcyjnie i czasem jest więcej minusów niż plusów to film najwięcej zyskuje dzięki scenografii i pracy kamery. Przyzwyczailiśmy się do traktowania Hongongu jako enklawy bogaczy, jednak trzeba sobie zdać sprawę, że w tym wielkim mieście jednak przeważa biedota, która na tych bogaczy robi. W mieście panuje olbrzymi tłok, a wszyscy gdzieś muszą mieszkać. Trafiamy więc z kamerą do mającej kilka metrów kwadratowych klitki, gdzie pokazana jest skromna egzystencja ojca Tunga (oraz samego Tunga). Czuć to poczucie klaustrofobii i przytłoczenia bohaterów w czterech ścianach. Operatorowi udała się sztuka odpowiedniego pokazania rzeczywistości w tego typu budownictwie mieszkalnym. I choćby dlatego warto było obejrzeć ten film.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz