Polska 2017
reż. Jakub Charon
gatunek: sensacyjny (?)
zdjęcia: Piotr Pawlus
muzyka: Tomasz Domagała
Zapowiadano ten film jako pierwszy prawdziwy polski film o przestępczości zorganizowanej. Już tych pierwszych polskich filmów o mafii trochę w ostatnich latach było jednak w jakiś mało racjonalny sposób (bo chyba nie z powodu Popka, który pojawia się w filmie) zechciałem udać się do kina żeby zobaczyć wreszcie ten prawdziwy, brutalny świat polskiego marginesu. To nie była dobra decyzja.
Dziki (Karol Biernacki) wychodzi z więzienia i zostaje bramkarzem w klubie, w którym zatrudniona jest Dagmara (Małgorzata Krukowska). Dziki nie zamierza jednak uczciwie pracować, a robić karierę w półświatku przestępczym wzorem swojego brata, wpływowego gangstera Igora (Sobota).
Kiedyś opisywałem na łamach bloga inny polski film hmm gangsterski - niesławną Gejszę. Nie spodziewałem się wtedy, że obejrzę coś równie złego. A stała się rzecz niezwykła - film Charona jest jeszcze gorszy. Nie wiem jak to się stało, że takie badziewie trafiło poza limitowanym wydaniem na DVD dla znajomych twórców. Przecież ten film nie był przeznaczony tylko do kin studyjnych, ale jakimś cudem wepchnięto go do multipleksów umożliwiając naprawdę dużą widownię. Pewnie i tak mało kto się na to wybrał, ale jednak możliwość była, a to już dużo.
Chciałbym wypunktować normalnie zastrzeżenia, błędy tego filmu ale się nie da. Jest tego normalnie za dużo. Cały ten film jest jednym wielkim błędem. Niby jest tam jakaś fabuła, ale w sumie ciężko ją zauważyć (może dlatego, że trzy czwarte dialogów jest niezrozumiałych, wypadałoby dołączyć do filmu polskie napisy), gra aktorka leży i kwiczy (na szczególne brawa zasługuje osoba grająca szefa serbskiej mafii) i chyba raper Sobota dość nieoczekiwanie nawet dla samego siebie jest najsilniejszą pozycją aktorską. Najgorsza jest jednak praca kamery i montaż. Obraz wciąż podążą za nijakim głównym bohaterem, jest krok za nim ucinając mu przy okazji ćwierć głowy. Już pal licho to, że gdy Dziki jedzie samochodem widać w lusterku siedzącego na tylnym siedzeniu gościa kręcącego film, bo i takie wpadki zdarzają się i w Hollywood jednak jako całość sposób, w jaki film został nakręcony męczy. Nie ma tu plusów, można znęcać się nad każdą minutą filmu (sam chciałem wyjść gdzieś po kwadransie) jednak nie wiem po co. Film tylko dla masochistów. Możecie polecić go swym najgorszym wrogom marnując im dwie godziny życia. Siedzący w więzieniu powinni mieć możliwość skracania sobie wyroków oglądając ten film (jeden seans Totemu - jeden miesiąc odsiadki mniej). Zapewne film ten będzie przez lata wspominany na liście wszech czasów w kategorii najgorszych polskich filmów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz