Polska 2017
reż. Krzysztof Lang
gatunek: kryminał
zdjęcia: Adam Sikora
muzyka: Michał Lorenc
Niektórzy uważają, że Polska jako kraj wstaje z kolan. Inni się z nimi na ten temat nie zgadzają. Jednak wątpliwości nie ma, że pod względem kinematograficznym rzeczywiście z kolan wstajemy, a może nawet już wstaliśmy. W porównaniu do zeszłej dekady kręci się u nas coraz więcej, coraz lepiej, coraz ciekawiej i coraz różnorodniej. Wreszcie do naszych kin weszło kino gatunkowe, i choć czasem brakuje jeszcze jakości to trzeba się cieszyć, że próby mainstreamowego kina gatunkowego w polskim filmie nie są już niczym dziwnym. A to jeden z tego przykładów.
Lata 50. ubiegłego wieku. Milicjant Karski (Tomasz Schuchardt) wpada na trop seryjnego mordercy, szanowanego obywatela Krakowa Mazurkiewicza znanego też jako Piękny Władek (Andrzej Chyra). Karski wraz z partnerem Pajkiem (Arkadiusz Jakubik) zaczynają śledztwo mające powiązać Pięknego Władka z morderstwami. Jednak mocodawcy Karskiego (Andrzej Grabowski i Bogusław Linda) domagają się twardych dowodów w tej sprawie. A tych nie ma...
Gdy dowiedziałem się o powstawaniu tego filmu byłem bardzo ciekawy finalnego produktu i czekałem na niego z całkiem sporym zainteresowaniem. Oparcie scenariusza na prawdziwej historii, interesujące i nieodkryte dla współczesnego widza realia Polski lat 50. XX wieku, interesujący i niejednoznaczny zbrodniarz oraz plejada polskich czołowych aktorów. Na papierze wyglądało na to, że nie mogło się nie udać. Jednak jak to często bywa jeśli coś może się spieprzyć, to się spieszy.
Niestety największą bolączką jest tutaj scenariusz. Całkiem nielogiczny i niespójny, zaś momentami wręcz głupi. Nie chcę zdradzać poszczególnych scen w dalszej części filmu, ale kilka razy aż złapałem się za głowę patrząc na to, co wymyślili scenarzyści. A wystarczyło po prostu iść drogą znaną z prawdziwej historii...
Ambiwalentne odczucia mogę mieć także do aktorów. Część z nich spisuje się dobrze. Schuchardta da się oglądać, Chyra i Jakubik jak zwykle dają sobie radę, Karolina Gruszka, Bogusław Linda, a nawet Katarzyna Warnke także wypadają nieźle. Problem mam z postacią wojskowego prokuratora graną przez Andrzeja Grabowskiego. To jest dobry aktor i tutaj ogólnie też spisuje się poprawnie jednak to, co zwraca uwagę to jego akcent. Na początku filmu mówi ze wschodnim akcentem sugerującym jego pochodzenie (czyżby przybył z ZSRR, a może tylko jest przesiedleńcem z przedwojennych Kresów? tego się nie dowiemy). Tyle, że w pewnym momencie akcent ten znika i po kilku pierwszych scenach z Grabowskim zaczyna on mówić już normalnie, czysto po polsku? Błąd? Niedopatrzenie? Komuś się pomyliło, a może ktoś zapomniał przypomnieć Grabowskiemu, że ma używać akcentu? To psuje wsiąkanie widza do tego świata. Świata ogólnie przedstawionego bardzo dobrze. Stroje i wnętrza z epoki, całkiem nieźle odwzorowane miasto - nie ma się w tym aspekcie zbytnio czego przyczepić (przynajmniej dla mnie jako laika w tych sprawach, ktoś bardziej kompetentny może pewnie zarzucić nieprecyzyjność w scenografii). Niestety też sam wątek kryminalny, który w filmie kryminalnym powinien być podstawą nie stoi tutaj na najwyższym poziomie, a historia nie wciąga. Generalnie więc film ten stoi na dość przeciętnym poziomie, oglądanie go nie boli lecz też nie dostarcza specjalnej ilości zachwytów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz