sobota, 6 stycznia 2018

Śmierć jak co dzień

Śmierć nadejdzie dziś (Happy Death Day)
USA 2017
reż. Christopher Landon
gatunek: horror
zdjęcia: Toby Oliver
muzyka: Bear McCreary

Dość niespodziewanie dla wszystkich, z twórcami włącznie film ten zarobił w amerykańskich kinach kosmiczne pieniądze. Przy budżecie mniejszym niż 5 mln dolarów (w Polsce oznaczałoby to superprodukcję, w USA to filmowe grosze) film zarobił w box office 115 mln dolarów z czego połowę w rodzimych kinach. Także więc, gdy film zawitał do naszych kin chciałem na własne oczy przekonać się o co tyle szumu.


Tree Gelbman (Jessica Rothe) budzi się w łóżku poznanego poprzedniej nocy Cartera Davisa (Israel Broussard) i pośpiesznie się z nim żegnając rusza w wir typowego dnia w studenckim życiu: od zajęć przez spotkanie ze współlokatorką z akademika (Ruby Modine). Wieczorem podczas drogi na kolejną imprezę zostaje zamordowana przez uzbrojonego w nóż zamaskowanego sprawcę. Chwilę później dziewczyna budzi się w łóżku...Cartera Davisa. I przeżywa po raz kolejny ten sam feralny dla niej dzień...


Kilka miesięcy przed opisywanym filmem w USA prawdziwą filmową sensacją okazał się inny film czerpiący garściami z repertuaru kina grozy, czyli Uciekaj!. Tamten film połączył horror z wątkami socjologicznymi i komedią, produkcja Landona zaś łączy horror typu slasher z odrobiną kina inicjacyjnego i tak jak film Jordana Peele'a specyficznej komedii. Oba filmy choć trochę do siebie podobne (przynajmniej jeśli chodzi o budżet rodem z festiwalu Sundance oraz ramy gatunkowe) to jakościowo jednak pozostają na dwóch różnych biegunach. Uciekaj! zbiera liczne nagrody i po cichu staje się cichym koniem oscarowych nominacji, zaś o opisywanym właśnie filmie raczej nie słyszy się w kontekście zdobytych nagród i uzbieranych nominacji. 
Film jest kolażem pomysłów i koncepcji znanych z filmów kilku gatunków. Całość jednoznacznie kojarzy się z filmem Dzień świstaka, przygody bohaterki są pod względem formy tożsame z katuszami granego przez Billa Murray'a Phila, horrorowe wstawki zaś bardzo przypominają takie slashery, jak Halloween czy Krzyk
Gatunkowy mariaż sprawia, że ogląda się to całkiem przyjemnie, choć niestety fabularnie jest tutaj dość drażniąco. Początkowo pod względem scenariusza wszystko jest okej (jak na komediowy horror), jednak druga część filmu jawi się już jako pełna dziwnych twistów fabularnych sieczka. Twórcy chcąc wydłużyć film i jakoś go podrasować wprowadzili za dużo komplikacji, głupoty i pewnego infantylizmu. To skutecznie obniża komfort oglądania. Także niesympatyczna bohaterka nie sprawia, że można jej początkowo kibicować, a wręcz z satysfakcją ogląda się jej kolejne zgony. 
Także jako przyjemny weekendowy film rozrywkowy produkt ten jest jak najbardziej akceptowalny, jednak dla szukających czegoś ambitniejszego zdecydowanie nie polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz