Polska 2017
reż. Michał Rogalski
gatunek: komedia
zdjęcia: Kacper Fertacz
Ostatnimi laty ciężko było oglądać polskie komedie. Kiedyś nasi filmowcy wręcz z nich słynęli i rokrocznie pojawiały się filmy, które potrafiły bawić widza. Niestety kilka ostatnich lat to czerstwe produkcje komediowe o twarzy Karolaka, Szyca, Adamczyka i im podobnych. Doświadczenie minionych lat podpowiada więc, aby do polskich filmów komediopodobnych podchodzić ostrożnie.
Marcyś (Paweł Domagała) na pogrzebie dawnego kolegi spotyka swych dawnych znajomych: Jaromira (Krzysztof Czeczot), Lizzy'ego (Piotr Żurawski) i Makara (Piotr Rogucki). Wszyscy panowie wraz z denatem w czasach młodości byli członkami metalowej kapeli Exterminator, jednak przez liczne antagonizmy we własnym gronie zespół rozpadł się, a mężczyźni pozostają w oschłych stosunkach. Sytuacja ta może się zmienić, gdy burmistrz miasteczka (Dominika Kluźniak), w którym żyją oferuje solidną sumę pieniędzy za reaktywację zespołu...
Zwiastun tego filmu, który od kilku miesięcy można było zobaczyć w kinach nie zachęcał. Przypominający komedię romantyczną gniot o metalowcach śpiewających hity De Mono. To nie mogło się udać. Dodać do tego pokraczny tytuł (skąd oni wzięli to Gotowi na wszystko? Sam Exterminator by nie wystarczył?), który zastąpił wcześniejszy Exterminator. Faceci pragną bardziej. Kuriozum dopełnia zaś fakt, że pierwszy polski filmie fabularnym o metalowcach doczekał się dedykowanej mu piosenki wykonanej przez znany polski zespół death metalowy Feel. Tak, ten z Piotrem Kupichom.
Dodając to wszystko do kupy jeszcze przed obejrzeniem filmu można było założyć, że to się nie może udać. Paradoksalnie jednak nie jest tak źle. Tylko trzeba oglądać ten film z odpowiednim dystansem i nastawieniem. Nie spodziewać się mimo pewnych zapowiedzi hardcorowego filmu o metalowcach, bo to nie o tym jest film (w sumie już trailer powinien rozwiać wątpliwości), a potraktować go jako niejaką podróż sentymentalną w lata młodości. Film pokazujący wczorajsze marzenia w dzisiejszych realiach. Dodatkowo z wiernie odwzorowaną przaśną polską prowincją z idealnie pokazanymi scenami małomiasteczkowych lub wiejskich festynów. Kto był na takim choć raz od razu załapie co i jak. Dodatkowo w sumie można posłuchać kilku fajnych polskich piosenek (dobrze, że znalazło się miejsce dla TSA) oraz być świadkiem niezłej gry aktorskiej. Przynajmniej męskiej części obsady. Tutaj brawa należą się też Erykowi Lubosowi i świetnemu choć niewykorzystanemu w swej roli Januszowi Chabiorowi. Chętnie poszedł bym na jakiś spin-off z udziałem jego postaci. Niestety zaś postaci kobiece odegrane przez Agnieszkę Więdłochę i Aleksandrę Hamakało trochę nie dają rady i zbliżają produkcję do niesławnego grona typowych polskich komedii. Wydaje mi się, że bez tego wątku romantycznego, oparty fabularnie tylko na trudnej przyjaźni film wypadłby lepiej. Można byłoby w miejsce scen tego wątku opowiedzieć lepiej historię bohaterów lub dać więcej czasu dla postaci Chabiora. Generalnie nie jest jednak wcale tak źle. Jak najbardziej można oglądać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz