USA 2003
reż. Terry Zwigoff
gatunek: komedia kryminalna
Jako że zbliżają się już Mikołajki, a przy okazji wypadł leniwy, niedzielny wieczór postanowiłem obejrzeć jakąś lekką komedię z postacią Mikołaja w tle. Wybór padł na Złego Mikołaja, także dlatego, że akurat niedawno na ekrany zawitała po 13 latach jego kontynuacja i w przypadku, gdyby film mi się spodobał chętnie bym się wybrał na dwójkę. Ale raczej z tego zrezygnuję.
Zapijaczony seksoholik Willie (Billy Bob Thornton) i jego wspólnik, karzeł Marcus (Tony Cox) sezonowo napadają sklepy na terenie całej Ameryki, w których przed skokiem zatrudniają się w charakterze galeriowego Mikołaja i jego elfa...
Ciężko m tutaj pisać o tym filmie szerzej. Jest to kolejna amerykańska produkcja niskich lotów, jakich wyszło w minionych latach wiele. Mamy tutaj pseudożarty z seksu, karłów, niepełnosprawnych, dużo wulgarności, pijaństwa i uzależnienia od seksu głównego bohatera, który co gorsza przeważnie pije/klnie/dupczy przy dzieciach. Do tego dochodzi schemat złego nieudacznika życiowego, który pod wpływem spotkanej pogardzanej istoty odrobinę zmienia się na lepsze i próbuje pomóc swemu podopiecznemu. Motyw znany w kinie od wieku. Były może dwa krótkie momenty typowo sytuacyjne, kiedy to uśmiechnąłem się pod wpływem sceny, jednak mało który tak krótki film upływał mi w tak wolnym tempie. Jeśli na 6 grudnia szuka się prymitywnej rozrywki - to ten film może kogoś zainteresować. Innym odradzam. Chociaż Thorntonowi trzeba przyznać jedno - w swojej roli wypadł naprawdę dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz