USA 1993
reż. Kevin Jarre, George P. Cosmatos
gatunek: western
Typowo amerykański gatunek filmowy, jakim jest western swoją złotą erę przeżywał w latach 50. i 60. ubiegłego wieku, zaś z upływem każdej kolejnej dekady XX stulecia coraz bardziej pogrążał się w bylejakości. Lata 90. to zaś upadek tego gatunku, który w tej dekadzie był reprezentowany z dobrej strony w Bez przebaczenia, powstałego jeszcze w 1990 roku Tańczącego z wilkami czy opisywany właśnie film.
Znany na całym Dzikim Zachodzie stróż prawa Wyatt Earp (Kurt Russell) wraz z braćmi Virgilem (Sam Elliott) i Morganem (Bill Paxton) przybywają do tytułowego miasteczka Tombstone, by w końcu się ustatkować i żyć w spokoju. Jednak grasująca w okolicy banda tzw. Kowbojów pod przywództwem Johnny'ego Ringo (Michael Biehn) wystawia ten spokój na próbę. Wkrótce bracia wraz z przyjacielem Dockiem Holliday'em (Val Kilmer) sięgają po broń w obronie praworządności miasteczka...
Wiele westernowych opowieści to po prostu dobrze oglądające się opowieści wyssane z palca, jednak akurat postać Wyatta Earpa i jego historia to wydarzenia autentyczne. A trzeba przyznać, że całkiem inaczej patrzy się na prawdziwe wydarzenia, niż na opowieści wymyślone przez wyobraźnię scenarzystów.
W filmie przenosimy się i dość dobrze poznajemy miasteczko Tombstone, które było przez pewien krótki okres lat 80. XIX wieku bardzo modne na Dzikim Zachodzie i słynęło z możliwości szybkiego zarobku. To właśnie tutaj przybywają w jednej z pierwszej scen bracia Earp z legendarnym szeryfem Wyattem na czele, którego dobrze sportretował Kurt Russell. Jednak aktor ten nawet nie wiem jak by się musiał starać, żeby przebić tutaj drugoplanową postać hazardzisty i pijaka, chorego na gruźlicę Docka Holliday'a, w którego wcielił się w jednej z lepszych ról życia Val Kilmer kradnąc całe show. Nie sposób nie polubić tej postaci.
Mamy w filmie kilka ikonicznych kadrów, które kojarzą się z gatunkiem, jak choćby przejażdżkę rewolwerowców przy zachodzącym słońcu (wygląda to oczywiście pięknie), jednak całość w dużej mierze odbiega od tego, co oczekuje się po klasycznym westernie. Dużo tutaj scen naprawdę niewesteronwych, jednak jak na erę zmierzchu gatunku jest i tak dobrze. Jeszcze lepiej, że po ponad dwóch dekadach od filmu western zaczyna się wreszcie powoli odradzać. A Tombstone jak najbardziej warto obejrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz