wtorek, 22 marca 2016

Mściwy skrzat

Karzeł (Leprechaun)
USA 1993
reż. Mark Jones
gatunek: horror, czarna komedia


Leprechaun to znany z irlandzkich legend skrzat, którego ludzie spotykają niezwykle rzadko. Z wyglądu przypomina on pomarszczonego starca i przeważnie trudni się produkcją butów. Według podań jest on niezwykle mały (nie przekracza metra wzrostu), nosi się na zielono, a jego nieodłącznym atrybutem jest fajka i przeważnie ruda broda. Leprechauny znają lokalizację skarbów, jednak mity podają, że bardzo ciężko rozstają się ze swoim złotem. Karła, który za wszelką cenę będzie chciał odzyskać swoje monety spotkamy właśnie w tym filmie. 


Do niezamieszkanego od dziesięciu lat domu na pustkowiu wprowadza się wraz z ojcem młoda Tory (Jennifer Aniston). Zatrudniają oni ekipę do odmalowania budynku, w skład której wchodzą przystojniak Nathan (Ken Olandt), młody Alex (Robert Hy Gorman) i głupkowaty Ozzie (Mark Holton). Ten ostatni doprowadza do uwolnienia zamkniętego w piwnicznej skrzyni leprechauna (Warwick Davis), który chce odzyskać skradzione mu dekadę wcześniej złoto...


Cóż, film jest generalnie bardzo słaby i ciężko z tym dyskutować. Spodziewałem się tego od początku i było to rozsądne, gdyż czego spodziewać się można od komediowego horroru klasy nawet nie B, a C sprzed prawie ćwierć wieku? Nie wiem też czy to komedia zamierzona przez twórców, czy też nie. Jednak nawet obejrzany wcześniej tragiczny zwiastun nie wyprowadził mnie z próby obejrzenia filmu z Jennifer Aniston sprzed epoki Przyjaciół. Mamy tutaj wszystko co najgorsze w niskobudżetowych produkcjach sprzed dwóch dekad. Słabe efekty specjalne, idiotyczną i przewidywalną fabułę, drewnianie napisane i zagrane postaci i masę innych negatywów. W sumie oprócz wspomnianej Aniston, która wyglądała w tamtych czasach dość zachęcająco (choć aktorsko to wciąż poziom co najwyżej bardzo średni) i znanego z roli w sadze o Harrym Potterze Davisa reszta ekipy to zdecydowanie ludzie nieznani, a patrząc na ich warsztat aktorski to całkiem nie dziwne. Film mimo całej gamy uchybień ma jakiś taki swój specyficzny klimat, który sprawia, że da się go obejrzeć bez większych myśli samobójczych. Nadal to lepsze niż seans 50 twarzy Graya czy Zombie SS. Zresztą ten film jest z gatunku tych aż tak słabych, że aż w pewnym sensie dobrych (dobrze oglądających się). 
Z wielkim zdziwieniem zobaczyłem, że powstało kilka sequeli tego filmu. Mamy więc później Karła w kosmosie, czy Karła w Kapturze (z opisu wynika, że będzie prześladował w tej części hiphopowców). Więc każdy amator tanich horrorów z lat 90. pewnie znajdzie zajęcie na cały tydzień, by raczyć się tymi produkcjami. Ja raczej jednak sobie daruje kolejne przygody leprechauna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz