czwartek, 17 marca 2016

Kazirodztwo, cyganie i naziści

Bez wstydu
Polska 2012
reż. Filip Marczewski
gatunek: dramat

Cieszy mnie, że od czasu dobrej zmiany i mimo jej program TVP Kultura dalej stanowi jakąś jakość na rynku telewizyjnym i jest jedyną na dzień dzisiejszy stacją TVP, jaką od czasu do czasu oglądam. Często (przeważnie w porach wieczorno - nocnych ale jednak) pokazywane są tam ciekawe filmy, które jednak na innych kanałach nie miałyby szans na zagoszczenie (chyba, że są to kanały super premium, o których istnieniu wiedzą tylko ich twórcy i ich rodziny). Także korzystając z możliwości, jakie daje TVP Kultura wziąłem się za wieczorne oglądanie opisywanego właśnie filmu.


Fabuła filmu jest raczej dość nieskomplikowana. Do biednego miasteczka ('granego' przez Wałbrzych) wraca około 20 letni Tadek (Mateusz Kościukiewicz) i wprowadza się do swego dawnego mieszkania, gdzie wciąż mieszka jego starsza o prawie 10 lat siostra, Anka (Agnieszka Grochowska). Okazuje się, że u kobiety pomieszkuje jej kochanek/konkubent, niejaki Andrzej (Maciej Marczewski), który jest dość wpływową osobą w okolicy. Powrót do Tadka do miasta dostrzega jego dawna znajoma, cyganka Irmina (Anna Próchniak), chłopak jednak nie odwzajemnia jej uczucia, gdyż kocha swą siostrę...jednak nie uczuciem braterskim.


Średnia ocen filmu na filmwebie oscyluje na granicy 5,5, co dla wielu może oznaczać zupełną biedę produkcji. Dla mnie 5,5 to typowy średniak, do tego nie sugeruje się ocenami z tego portalu, bo w wielu przypadkach średnia ocen nie ma nijak przełożenia na to, jak sam oceniam film. Także postanowiłem podejść do tego obrazu bez uprzedzeń. Pełnometrażowy debiut Marczewskiego stara się ogarnąć trudny temat, a w zasadzie tematy, bo oprócz kazirodczej miłości w tym krótkim filmie mamy też pokazany problem społeczności cygańskiej, jednak nijak te starania mu nie wychodzą.
Sama fabuła jest strasznie nieprzemyślana, mało logiczna i wszystkie wątki trzymają się w niej na przysłowiowe słowo honoru. Mamy więc chłopaka, który jest zakochany w starszej siostrze więc potajemnie podwąchuje jej majtki i podgląda, gdy ta się myje. Jego siostra zaś żyje w nieformalnym związku z żonatym facetem, który jest przy okazji mentorem lokalnych neonazistów, zaś oprócz relacji z Anką i żoną sprowadza sobie do mieszkania dziwki. Okoliczni cyganie są cyklicznie napadani przez łysych spod znaku swastyki i tak oto wygląda życie w tym smutnym i zabiedzonym miasteczku. Miasteczku, który nie przypomina nijak miasta kraju należącego do Unii Europejskiej w drugiej dekadzie XXI wieku, a jakieś poPGRowe zadupie sprzed dobrych 20 lat. Nędza nędzę nędzą pogania. Sama relacja Tadka z siostrą, która powinna stanowić główny motyw filmu jest strasznie tendencyjna, prosta i nieskomplikowana. Niby autor chce nam pokazać, że coś jest na rzeczy, jednak czyni to moim zdaniem strasznie nieudolnie. Chłopak podgląda czy ładuje się do wanny siostry ona gdy dostrzega jego dziwne zapędy trochę na niego powrzeszczy, a potem mimo wszystko dopuści go do siebie na perwersyjny seks. Nie wiem czy to takie danie 'na odwal się' ale nie wygląda to na odwzajemnienie miłości. Postać grana przez Kościkiewicza sprawia wrażenie mocno niekumatej i jest to kolejny film tego aktora, po W imię... gdzie ten chłopak gra jakiegoś przygłupa. Tu przynajmniej nie wypowiada się tylko w bezokoliczniku. Ogólnie fabuła jest w każdym elemencie zaskakująco nielogiczna. Także gdy Anka dowiaduje się o dziwkarskich zapędach kochanka niby wyrzuca go z domu, jednak po chwili przywraca go do siebie, jakby nigdy nic. Rozumiem, że powodowana jest nie tyle wyśnioną miłością, a próbą wyrwania się z biedy, ale można to było pokazać rozsądniej. Także wątek faszystowski jest dla mnie dziwny i wklejony na siłę, jakby na 80 minutowy film było za mało atrakcji. Nawet jeśli w produkcji ktoś chciał zawrzeć te wszystkie wątki, to żeby to miało ręce i nogi, to powinno trwać jako całość godzinę dłużej. W tak krótkim czasie nie da się przedstawić wiarygodnie tylu spraw. Dostajemy więc w filmie tylko konspekt, zlepek scen, które na siłę połączono w pewną całość, której brakuje połowy ważnych momentów fabularnych. To tak jak z puzzlami: niby z jednego kompletu, ale nie pasujące do siebie, bo ktoś zabrał 1/2 całościowej zawartości. Tak więc w filmie wstydu nie ma, ale niestety sensu też się nie uświadczy. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz