środa, 2 marca 2016

Mój jest ten kawałek podłogi

Pokój (Room)
Irlandia, Kanada, 2015
reż. Lenny Abrahamson
gatunek: dramat

Film ten chciałem zobaczyć już od jakiegoś czasu, zanim to dowiedziałem się o oscarowych nominacjach, które to nigdy nie były dla mnie wyznacznikiem dobrego filmu (dla szukających dobrej filmowej różnorodności polecam bardziej europejskie festiwale w Cannes, Wenecji lub Berlinie) jednak tak się złożyło, że z powodu wejścia filmu do polskich kin w weekend poprzedzający oscarową ceremonię zobaczyłem produkcję w kilkanaście godzin po tym, jak grająca tam Brie Larson otrzymała swoją statuetkę. Czy słusznie? 


Joy (Brie Larson) mając 17 lat została porwana przez człowieka, którego nazywa Starym Nickiem (Sean Bridgers). Mężczyzna ten więzi ją od siedmiu lat w szopie na terenie swojej posesji. Razem doczekali się mieszkającego wraz z matką potomka, który w momencie rozpoczęcia filmu właśnie kończy pięć lat. Dla małego Jacka (Jacob Tremblay) tytułowy pokój jest całym światem. Chłopiec nie zdaje sobie sprawy, że poza pomieszczeniem, w którym znajduje się wraz z matką istnieje coś jeszcze. Tymczasem Joy zamierza ponownie spróbować wydostać się z szopy...


Dostajemy film, który naprawdę nieźle potrafi działać na ludzkie emocje. Będące adaptacją książki dzieło potrafi sprawić, że widz w skupieniu pomyśli o życiu bohaterów, jak i pewnie swoim. Kameralne, klaustrofobiczne sceny życia w małym pomieszczeniu, które oglądamy przez dużą część filmu są bardzo sugestywne, a całość została nakręcona z dbałością o najmniejsze detale. Wraz z posiadającymi ziemistą cerę bohaterami widzowie niemal duszą się w obskurnej szopie, która dla Joy i Jacka jest całym światem. Sceny w pokoju to na pewno najlepsze momenty filmu. Filmu, który wzrusza i zmusza do refleksji, który pokazuje zarówno jasne jak i ciemne elementy ludzkiej duszy. 
Ogólnie całość fabuły trzyma się niemal wszędzie kupy, jednak do kilku scen i zdarzeń miałbym wyraźne znaki zapytania. Nie będę tu tego zdradzał, niech każdy sam obejrzy we własnym zakresie i może wyłapie o co mi chodzi, jednak w filmie jest kilka wyraźnych nieścisłości. 
Wszyscy zachwycają się rolą Brie Larson i w sumie nie widzę w tym nic złego, gdyż naprawdę dobrze odegrała postawioną w trudnej sytuacji matkę dziecka z gwałtu - do tego wciąż przetrzymywaną w nieludzkich warunkach. Jednak dla mnie pozytywnym zaskoczeniem jest rola młodego Tremblay'a. Porównując innych dziecięcych aktorów, jakich znamy z polskich filmów i seriali mamy dosłownie przepaść dzielącą nasz grajdół, a to co pokazał Jacob. Tak naturalnej roli dziecięcej nie widziałem od dawna. Całość wrażenia tej postaci psuje fakt, że chłopak nie ma pięciu czy nawet sześciu lat, a prawie dziesięć (więc niemal dwa razy więcej niż postać, w jaką się wciela). No ale znaleźć pięciolatka do takiej roli to pewnie mission impossible. 
Całość ogląda się naprawdę dobrze, jest to film który powinien być stawiany jako przykładowa dobra produkcja. Nie wznosi się na ponadprzeciętność jednak w każdym aspekcie prezentuje równy poziom powyżej normy. Chciałbym sobie życzyć więcej filmów tego pokroju. A wszystkich, którzy jeszcze się wahają zapraszam do odwiedzenia Pokoju.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz