Francja 2015
reż. Eva Husson
gatunek: dramat
Patrząc na zabawy młodzieży w ostatnich latach, czy nawet minionej dekadzie czuję, że urodziłem się trochę za wcześnie. Czytając doniesienia medialne o wybrykach nastolatków i będąc wyposażony w Internet widzę, że obecne nastolatki robią to, co ludzie z mojego pokolenia co najwyżej mówili, że chcieliby robić. Wszystkie te gry w słoneczka, chlebek i inne tego typu atrakcje to z drugiej strony niezłe sposoby zeszmacenia, więc jednak należy się cieszyć, że my tylko o tym mówiliśmy, ale nie robiliśmy. W debiutanckim filmie Evy Husson poznamy zaś francuskie sposoby na, jak to mówi pewna Marta dojebanie fejmu.
Poznajemy losy kilku nastolatków, którzy chodzą do tej samej francuskiej szkoły. Gdy przed wakacjami matka Alexa (Finnegan Oldfield) wyjeżdża na kilka miesięcy z kraju ten proponuje wspólne zamieszkanie swemu koledze Nikicie (Fred Hotier). Obaj zaczynają organizować szalone imprezy, gdzie alkohol leje się strumieniami, a narkotyki są zawsze w zasięgu strzykawki. Częstymi gośćmi nastolatków są między innymi ich koleżanki, przyjaciółki George (Marilyn Lima) i Laetitia (Daisy Broom). Ta pierwsza proponuje w pewnym momencie w grę nazwaną Bang Gangiem...
Od dawna nie było mi tak ciężko coś napisać na temat jakiegokolwiek filmu. W wypadku debiutanckiej produkcji Husson, w której zagrało wiele młodych kandydatów na aktorów wyłapanych w castingu mam jednak duży problem. Pod względem realizatorskim wszystko zostało zrealizowane dość solidnie (czyli szału nie ma ale całość wygląda co najmniej przyzwoicie), gra aktorska jest naturalna i w sumie ciężko do tych młodych ludzi się przyczepić, fabuła zaś jest prosta czy nawet mocno uproszczona, pełna różnych skrótów myślowych i braków w scenariuszu. Sam temat w założeniu miał być kontrowersyjny, lecz po tym co czyta się o obecnym świecie ciężko (przynajmniej jeśli chodzi o mnie) znaleźć coś, co realnie zszokuje. Tutaj mamy zaś regularne orgie nastolatków, którzy zamiast młodzieńczych miłości szukają mocniejszych wrażeń. Mimo wszystko dziwi mnie podejście autorki, która swoim postacią bez żadnego myślenia każe z ochotą poddawać się zbiorowemu seksowi. Nikt nie pyta dlaczego, nikt nie ma z tym problemu, gdy jedna bohaterka rzuca hasło 'bang gang' wszyscy ochoczo rozstają się z garderobą i zaczynają brykać. Poznajemy ogólnie tylko czwórkę (no piątkę) bohaterów z tego tłumu i ich życie. Mimo że każdy z nich zdaje się mieć jakieś problemy rodzinne to nie jest to też żadna patologia, a raczej normalni, dobrze uczący się młodzi ludzie. Jednak wakacyjna nuda popycha ich do tak radosnych i oryginalnych praktyk eksperymentowania ze swoją cielesnością. Na plus zaliczyć trzeba fakt, że reżyserka nie moralizuje, nie ma tu scen mocno potępiających zachowanie bohaterów, kamera jest tylko niemym świadkiem ich zabaw. A że konsekwencją tego jest syf, rzeżączka i niechciane ciążę to już tylko prosta konsekwencja wykonywanych czynów.
Każdy powinien sobie jednak wyrobić własne zdanie o tej produkcji, a miejsce na to jest w sali kinowej. Mnie film ani specjalnie nie zawiódł, ani nie zachwycił. Nie poczułem się oburzony orgiami bohaterów, bo po wytrysku w 3D na bardzo obrazowym seksie pokazanym przez Gaspara Noe w Love ciężko, żeby w tym temacie już mnie w kinie zaskoczyło. W filmie Husson jednak miło przynajmniej popatrzeć sobie na nagie, zgrabne nastoletnie ciała bohaterek (i bohaterów, niestety).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz