niedziela, 25 października 2015

Zawód: ksiądz

W imię...
Polska 2013
reż. Małgorzata Szumowska
gatunek: dramat

Jak pisałem niedawno przy okazji najnowszego filmu Małgorzaty Szumowskiej, Body/Ciała oglądałem jakiś czas temu opisywaną właśnie produkcję, jednak z pewnych względów nie obejrzałem jej do końca. Teraz jednak udało mi się obejrzeć ten kontrowersyjny film od początku do końca i mogę się wreszcie trochę szerzej wypowiedzieć na jego temat. 


W prowincjonalnej polskiej wsi lokalnym księdzem jest przybyły z Warszawy Adam (Andrzej Chyra). Oprócz posługi kapłańskiej prowadzi on wraz z nauczycielem Michałem (Łukasz Simlat) ośrodek dla tak zwanej trudnej młodzieży. Przebywają tam przeważnie osoby mające sporą część życia w poprawaczaku (jak np. grany przez Tomasza Schuchardta Blondyn) czy osoby o małym ilorazie inteligencji wrodzonej. Księdza Adama zaczyna łączyć pewna zażyłość z przedstawicielem tej drugiej grupy, niejakim Dynią (Mateusz Kościukiewicz).


To kolejny po niedawno opisywanym El Club czy wspinanym w styczniu Calvary film, w którym głównymi bohaterami są księżą. Przeważnie wiąże się to z tematyką trudniejszą, niż żywot księdza z serialowej Plebanii, gdyż w filmach tych dużo mówi się o pedofilii czy innych niecnych zagrywkach ze strony stanu duchownego. Wymienione wyżej produkcje, choć trudne i kontrowersyjne jednak podobały mi się i mogę polecić je z czystym sercem. W filmie Szumowskiej o księdzu homoseksualiście jednak nie znajduję zbyt wiele rzeczy, które mi się podobały. 
Może wszystko rozbija się w sposobie narracji i montażu poszczególnych scen. Raz widzimy księdza odprawiającego mszę, za chwilę grupę dzieci w wieku wczesnogimnazjalnym przerzucających się kurwami, później poranny bieg księdza, kolejna dawka przemocy werbalnej lub niewerbalnej ze strony wykolejonych dzieci, później znowu Maje Ostaszewską, która chce wskoczyć księdzu do łóżka. Kamera chce pokazać życie na zapomnianej przez cywilizację prowincji, jednak robi to zbyt niespójnie, widz męczy się oglądając poszczególne, dość losowe sceny. Zresztą sama fabuła, w której mogący wybierać wśród wielu młodych ludzi ksiądz zakochuje się w opóźnionym, ledwo potrafiącym składać podrzędne zdania chłopaku jest trochę dziwny. Tak samo, jak dziwne jest to, że niemal wszyscy przebywający w ośrodku chłopcy mają doświadczenia homoseksualne. Masakra. 
Jedyne do czego ciężko się w filmie przyczepić jest w sumie gra aktorska. Chyra w postaci homoksiędza alkoholika jest naprawdę przekonujący. Dobrze wypada też Ostaszewska, Simlat czy Olgierd Łukasiewicz, w trzecioplanowej, choć wyrazistej roli. Ogólnie jednak sam film jest niespójny, źle zmontowany i po prostu nudny oraz mało logiczny. Kiepsko. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz