sobota, 31 października 2015

Dom zły

Widzę, widzę (Ich seh, ich seh)
Austria 2014
reż. Severin Fiala, Veronika Franz
gatunek: thriller

To drugi film z Austrii, który udało mi się obejrzeć. Oglądając opisywany właśnie tytuł, jak i (nie)sławne Funny Games zaczynam rozumieć, czemu akurat naród austriacki wydał na świat takie osoby, jak Josef Fritzl czy Adolf Hiter. 


Akcja dzieje się gdzieś na dalekich peryferiach Austrii. W samotnym domu z dala od cywilizacji, zaraz pod lasem mieszkają dziewięcioletni bracia Lukas i Elias (Lukas Schwarz oraz Elias Schwarz) mieszkają wraz z matką (Susanne Wuest), która powraca do domu po operacji, jakiej się poddała. Fakt, że kobieta porusza się z zabandażowaną twarzą, gdzie widoczne są tylko jej oczy sprawia, że chłopcy zaczynają się zastanawiać czy faktycznie jest to ich matka. 


Ambitnie, arthouse'owe filmy z pogranicza horroru są raczej niezbyt szeroko komentowane i cenione, zarówno przez fanów ambitnego kina, którzy nie garną się do tego gatunku, jak i przez fanów kina grozy, którzy wyczekują na duże produkcje hollywodzkie lub specyficzne azjatyckie horrory. W sumie sam oglądałem tylko jeden ambitniejszy film z pogranicza horroru i thrillera i był to specyficzny australijski Babadook. Samo Widzę, widzę jest według mnie jednak bardziej thrillerem niż pełnoprawnym horrorem ale myślę, że może zainteresować fanów kina grozy. 
Sama fabuła jest taka, że w sumie wprawne oko po kilku pierwszych minutach może dopatrzeć się rozwiązania dziwnych wydarzeń z późniejszej części produkcji, jednak sam przegapiłem ten krótki moment i ostateczny twist fabularny zrobił na mnie pewne spore wrażenie, dzięki czemu uważam, że wszystkie smaczki tego filmu można docenić oglądając go dopiero ponownie. 
Podobnie jak we wspomnianym Funny Games mamy do czynienia z filmem brutalnym, gloryfikującym (lub przestrzegającym) przemoc. Oglądamy sprawianie bólu, tortury i inne niezbyt miłe rzeczy, tym bardziej szokujące, gdyż wykonywane przez dzieci. Czy pokazywanie przemocy w taki sposób naprawdę jest fajne? Jak dla mnie nie. Szkoda tym bardziej, że początek filmu wypada bardzo dobrze, aby później zrzucić aurę tajemniczości. 
Sam film toczy się w wolnym, specyficznym tempie i buduje stosowną dla filmu z pogranicza dreszczowca i grozy atmosferę. Nie jest to produkcja, o której będzie się dyskutować przez lata, nie wpasuje się w kanon kinematografii ale sądzę, że warto zobaczyć losy tej bezimiennej rodziny.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz