wtorek, 13 października 2015

Morderca bez twarzy

Fotograf
Polska 2014
reż. Waldemar Krzystek
gatunek: kryminał

Pierwszy raz piszę o polskim filmie, w którym przez jakieś ponad 90% używa się języka innego niż polski, aktorzy używający tegoż języka też w dużej mierze Polakami nie są, a znaczna część akcji rozgrywa się poza terenem naszego kraju. Nie byłoby to dziwne, gdyby okazało się, że jest to typowa koprodukcja, jakich wiele we współczesnym światowym kinie, ale tak nie jest. Na liście krajów - matek tego filmu figuruje tylko jedno państwo i jest nim nasz kraj. Trochę to dziwne, ale jak się szybko okazuje nie tylko to może dziwić w tym filmie. 


Poznajemy młodą moskiewską policjantkę Nataszę (Tatiana Arntgolc) w momencie, gdy udaje się odebrać orzeczenie psychiatryczne z domu pewnego psychiatry. Chwilę później psychiatra i jego kochanka zostają znalezieni martwi, a Natasza jest ostatnią osobą, która mogłaby powiedzieć coś o tym co działo się w jego mieszkaniu. Okazuje się jednak, że gdy była w pokoju lekarza ten już nie żył, a sama rozmawiała z potrafiącym mówić głosem innych osób mordercą. Natasza zostaje włączona do ekipy FSB pod kierownictwem majora Lebiadkina (Aleksandr Bałujew) i wraz z nim próbuje złapać sprawcę. Historia mordercy sięga lat 70. zeszłego wieku i dzieciństwa młodego Koli (Andriej Kostasz) w bazie wojsk radzieckich w Legnicy.


Ogólnie film ogląda się całkiem dobrze. Mamy dobrych aktorów pierwszego planu z uroczą Arntgolc na czele (chętnie zobaczyłbym ją w innych produkcjach zanim się zestarzeje) oraz Bałujewa. Do tego naprawdę dobra rola małego Kostasza oraz jego filmowych rodziców (Elena Babenko i Marat Baszarow). Wbrew temu co można przeczytać na plakacie promującym film polscy aktorzy nie wybijają się na pierwszy plan i wcielają się w drugo, jeśli nie trzecioplanowe. Jednak i udział Tomasza Kota, Soni Bohosiewicz jest całkiem dobry. Nie wiem za to co na plakacie robi nazwisko córki byłego premiera, która to pojawia się w jednej scenie i wypowiada z 3 słowa...
Szkoda, że fabuła filmu, która po dopracowaniu mogłaby być naprawdę zacna, gdyż ma potencjał została przedstawiona skrajnie głupio i nielogicznie. O ile pomysł na historię mordercy, który nie posiada własnego głosu i mówi tylko przybierając głos innych ludzi (inna sprawa to to czy to w ogóle możliwe) byłby bardzo dobry, tak samo jak przedstawienie jego pozbawionego miłości dzieciństwa to wykonanie, jak i kilka zabiegów fabularnych pozostawia bardzo dużo do życzenia. Kilka faktów przedstawionych w filmie tak bardzo nie trzyma się kupy i jest po prostu głupie, że wiarygodność całości leży i kwiczy. A szkoda.
Także to co irytuje to fakt, że nierosyjskojęzyczne postaci Polaków w czasie kontaktu z Rosjanami mówią po polsku, Rosjanie nie znający polskiego odpowiadają po swojemu a i tak wszyscy wszystkich doskonale rozumieją. Jasne, że bez znajomości języka można jakiś procent słownictwa wychwycić, gdyż są liczne podobne zwroty w naszych językach, ale na litość boską, jak profesjonalni policjanci posługujący się zawodowym językiem potrafią się nawzajem zrozumieć bez tłumacza? Można było chociaż zastosować jedną postać, która w tym gronie zna oba języki i byłoby po sprawie...
Reasumując mamy do czynienia z filmem mocno nierównym, w rezultacie więc średnim. Dobrze oglądający się i równie dobrze zagrany, posiadający całkiem nieźle zarysowaną fabułę, jednak poprzez idiotyzmy logiczne tracący co najmniej 2/3 punkty w 10 stopniowej skali. Ale mimo to warto obejrzeć, bo kina gatunkowego w naszym kinie nigdy dość.  
I na koniec dość słaby trailer:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz