niedziela, 25 października 2015

Słowa są nieistotne

Rozumiemy się bez słów (La famille Bélier)
Francja 2014
reż. Eric Lartigau
gatunek: komedia, muzyczny


Kilka miesięcy temu miałem możliwość obejrzeć ukraiński film Plemię, który to opowiadał o losach wychowanków jednej z lokalnych szkół dla głuchoniemej młodzieży. Był to zatrważający obraz rozpadu społecznego wśród żyjących na swoich własnych, jakże brutalnych warunkach ludzi spoza marginesu. Dlatego też bardzo chciałem zobaczyć film, który pojawił się w naszym kraju w podobnym czasie, a mianowicie właśnie teraz opisywany. Oczekiwałem zobaczyć ludzi objętych podobną niepełnosprawnością ale pokazujących, że można żyć inaczej, normalnie. I na szczęście scen rodem z ukraińskiej szkoły w tym filmie nie ma.


Nastoletnia Paula Belier (Louane Emera) dorasta w niecodziennej rodzinie. Jej rodzice (Karin Viard i François Damiens) oraz młodszy brat Quentin (Luca Gelberg) są głuchoniemi. Życie Pauli toczy się między szkołą, rodzinną krowią farmą oraz stoiskiem, na którym z całą rodziną sprzedaje wytwarzane wcześniej sery. W pewnym momencie dziewczyna zapisuje się na szkolne zajęcia chóru, a apodyktyczny prowadzący Fabien Thomasson (Eric Elmosnino) dostrzega w niej talent. Proponuje jej próbę dostania się do prestiżowej muzycznej szkoły w Paryżu.


Pisałem to już przy innych okazjach, i będę to robił zapewne do znudzenia ale uważam, że najgorszą rzeczą, jaką można wytknąć komedii jest to, że nie śmieszy. Poczynania rodziny Belier nie śmieszą. I w sumie na tym można byłoby zakończyć opisywanie filmu, bo komedie robi się po to, żeby chociaż kilka razy w czasie seansu u widza zaobserwować można by było choć lekki uśmiech. Tutaj o to ciężko. Całość mimo ulotkowej propagandy głoszącej najzabawniejszy film roku bardziej przypomina dramat obyczajowy, z trudnymi wyborami z jakimi będą musiały zmierzyć się główne postaci. Część z tych postaci jest w dodatku kalekami co raczej też zabawne nie jest. Poza tym z ojca dziewczyny robi się głupkowatego neandertalczyka, który nie potrafi panować nad emocjami, a dodatkowo postanawia startować w wyborach na burmistrza miasteczka (i pewnie wygrywa). Twórcy kilka razy starają się być śmieszni, jak na przykład w scenie widocznej już na zwiastunie u seksuologa/ginekologa, gdzie jednak jest mało wyszukanie,czasem wulgarnie ale niespecjalnie śmiesznie. Ładnie za to prezentuje się strona wokalna filmu, ale tak być musi, gdyż główna aktorka, Louane Emera jest zwyciężczynią jakiegoś francuskiego programu muzycznego odkrywającego talenty. Dziewczyna otrzymała też Cezara za najlepszy debiut aktorski we Francji, chociaż akurat ja zbyt wielkiego aktorskiego popisu nie zauważyłem. Niespecjalnie rozumiem też ogólne zachwyty nad filmem, który ma średnie oceny stawiające go wśród produkcji bardzo dobrych. Dla mnie to jednak zawód. Oczekiwałem czegoś lepszego, a wyszło jak wyszło.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz