środa, 14 października 2015

Paranormalna aktywność

Body/Ciało
Polska 2015
reż. Małgorzata Szumowska
gatunek: dramat

Srebrny Niedźwiedź, nominacja do Złotego Niedźwiedzia, 6 Złotych Lwów plus wiele nominacji w mniej prestiżowych konkursach. Do tego objechanie kilku znacznych festiwali i masa bardzo dobrych recenzji. Przyznać trzeba, że jak na polską produkcję to musi robić wrażenie. Po ponad pół roku od swej premiery miałem okazje zapoznać się z najnowszym filmem Szumowskiej, który intrygował mnie zanim jeszcze powstał. Teraz więc krótko o nim. 


Widzowie poznają sędziwego prokuratora Janusza (Janusz Gajos) oraz jego dorosłą już córkę Olgę (Justyna Suwała), która przez swoje problemy z anoreksją dzieli czas na pobyty w domu, jak i w poddając się w szpitalu terapii. Terapeutką Olgi jest Anna (Maja Ostaszewska), która to łączy pracę w szpitalu z byciem medium, twierdząc, że od czasu śmierci dziecka potrafi dostrzec obecność zmarłych. W pewnym momencie Anna stwierdza, że zmarła żona Janusza i matka Olgi w jednym chce się z nimi skontaktować...


Na wstępie przyznam się, że poprzedni film Szumowskiej, W imię... był jednym z w ostatnich latach niewielu, których nie umiałem obejrzeć do końca. Nie ze względu na temat homoseksualnego księdza, po prostu styl w jakim reżyserka zaserwowała widzowi tę produkcję sprawił, że odbiłem się jak od ściany. Może kiedyś spróbuję raz jeszcze, ale ciężko powiedzieć.
Mając więc w pamięci poprzednie dzieło reżyserki mimo ciekawych opinii i dobrych recenzji nie wiedziałem czy poświęcić czas na kolejny jej film. Jednak jakiś czas po premierze dałem radę.
Dostajemy półtoragodzinną senną, wlekącą się swoim własnym rytmie opowieść o problemach i próbie pogodzenia się ze stratą bliskiej osoby. Jedna z postaci po śmierci bliskiego zaczyna pić, inna przestaje jeść, jeszcze inna stwierdza, że potrafi odbierać sygnały z zaświatów. Cały film przepełniony jest smutkiem i rozpaczą. W tle dostrzegamy też pracę prokuratorską głównego bohatera, który codziennie styka się ze śmiercią, czy to zabójstwa noworodka czy sławnego malarza (tutaj widać wyraźnie nawiązania do małej Madzi i Beksińskiego). Poprzez lata pracy w zawodzie bohater grany przez świetnego jak niemal zawsze Gajosa zobojętniał. I los konfrontuje go wtedy z mającą całkiem odmienną postawę życiową Anną (Ostaszewska w bardzo dobrej formie). Ciekawe połączenie, na które dobrze się patrzy. Dziwi mnie natomiast ogólna bieda i brzydota, która panuje w życiu postaci, jak i Warszawy, jaką widzą. Stare ubrania, samochody z początku lat 90., będące w półruinie mieszkania. Wszystko wyjęte jak sprzed ćwierćwiecza. Świat od tego czasu poszedł do przodu. Także kilka scen mnie dziwi. Już zaczynając od pierwszej, w której policjanci odcinają z drzewa wisielca - samobójcę, po czym ten budzi się po upadku, wstaje i odchodzi w siną dal jakby nigdy nic. Druga scena to natomiast striptiz bezimiennej bohaterki. Nie mam nic od striptizu, szczególnie kobiecego, jednak gdy robi to niemal 70. letnia Ewa Dałkowska to nie jest to specjalnie estetyczne. A i nie wnosi nic do fabuły więc można było sobie darować. 
Ogólnie nie dostrzegłem w tym filmie aż tylu plusów, jak co niektórzy. Cieszy gra aktorska, podoba się praca kamery, w sumie kilka zabiegów fabularnych też jest okej, jednak całość jako taka jest co najwyżej niezła. Warto obejrzeć, bo to jednak co innego niż zazwyczaj ale nie jest to film, który zmieni oblicze Ziemi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz