niedziela, 13 listopada 2016

W matni

Rozstanie (Jodaeiye Nader az Simin)
Iran 2011
reż. Asghar Farhadi
gatunek: dramat


Lubię oglądać filmy z różnych odległych, egzotycznych dla nas miejsc świata. Dzięki produkcjom z dalekich zarówno geograficznie, jak i kulturowo miejsc można w znaczny oraz przystępny sposób przybliżyć sobie wiedzę o odmiennym od naszego miejscu. Także cieszę się, że właśnie miałem po raz pierwszy okazję obejrzeć film z Iranu. I to nie byle jaki,  bo zdobywcę między innymi Oscara, Złotych Globów i Berlinale.


Simin (Leila Hatami) po latach małżeństwa postanawia się rozwieść z mężem, Naaderem (Peyman Moaadi), który to nie chce wraz z nią wyjechać z kraju. W tej sytuacji Naader musi poszukać kogoś, kto będzie zajmować się jego chorym na Alzheimera ojcem, gdy sam jest w pracy. Wybór pada na Razieh (Sareh Bayat), której mąż (Shahab Hosseini) nie wie, że ta podjęła pracę...


Jak na nasze, europejskie warunki Iran może wydawać się krajem strasznie konserwatywnym (i jeszcze ta Islamska Rewolucja z lat 70.), jednak w islamskim kręgu kulturowym mimo wielu restrykcji jest to kraj liberalny, nawet dla kobiet. Rządzący tam szyici są o wiele bardziej wyrozumiali, niż wahabicka Arabia Saudyjska (gdzie kobiety właśnie walczą o prawo do prawa jazdy...na rower, a jest to raczej walka skazana na porażkę). W Iranie 60% studentów to kobiety, co stanowi pierwsze miejsce na świecie pod tym względem. Więc mimo dziwnych dla europejczyków zasad ubierania nie jest tam tak źle, a kobiety mogą sobie nawet pozwolić na rozwód, który jest punktem startowym tej pogmatwanej historii. Bo samo rozstanie w tym filmie jest tylko przyczynkiem do wielu kolejnych wydarzeń i trudnych sytuacji i wyborów, przed którymi staną bohaterowie. Bohaterowie będący, co ważne prawdziwymi ludźmi z krwi i kości, a nie tylko sztucznymi, papierowymi postaciami wymyślonymi na potrzebę filmu. Naprawdę jak mało kiedy zżyłem się zarówno z Naaderem, z Simin, jak i z osobą, która może na ich początkowej decyzji stracić najwięcej, czyli z ich córką portretowaną przez córkę reżysera, Sarinę Farhadi. Trochę zdziwiło mnie obsadzenie do roli 11 latki niemal dwudziestoletniej dziewczyny, ale to chyba jedyna sprawa w filmie, która mi się nie spodobała. W konflikcie pomiędzy rodzicami jej postaci poznając ich racje naprawdę ciężko wskazać mi mojego faworyta. Polubiłem i jedną i drugą postać. Jednak fabuła jest tak skonstruowana, że sama separacja małżeństwa schodzi często na drugi plan. Wszystko to za sprawą kolejnej pary - Razieh i Hodjat wprowadzają kolejną plątaninę trudnych spraw i problemów bohaterów. Nie wolno też zapomnieć o świetnie zagranej roli niedołężnego ojca głównego bohatera, którego kreacja nie raz zagra widzom na emocjach.
Dostajemy ciężki, pozbawiony fajerwerków film z kraju na pozór egzotycznego, jednak serwującego nam historię uniwersalną. Taką, która mogłaby, przy zamienieniu scenografii i kilku detali przydarzyć się w każdym miejscu na świecie. Wielu krytyków uznało ten film, za najważniejszy w chwili powstania obraz XXI wieku. Nie widziałem jeszcze wielu wartościowych filmów z tego okresu, więc na pewno nie wydam w tej sprawie żadnej opinii, jednak wiem, że o opisywanym właśnie filmie nie przyjdzie mi prędko zapomnieć. Pozycja obowiązkowa dla fanów dojrzałego kina. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz