Belgia, Francja, Holandia, Niemcy, Szwecja, USA, Wielka Brytania 2016
reż. Martin Koolhoven
gatunek: western, thriller
zdjęcia: Rogier Stoffers
muzyka: Junkie XL
Od dziecka lubię westerny. Jakiś czas temu wydawało się, że jest to mocno skostniały gatunek, który wymarł gdzieś ostatecznie na początku lat 90. ubiegłego wieku, a swoje złote czasy zakończył wraz z latami 60. zeszłego stulecia jednak w ostatnich czasach filmy tego gatunku zanotowały pewien renesans. Czasem wychodziło lepiej, czasem gorzej lecz cieszę się, że westerny powoli wracają na ekrany kin. Kolejnym przedstawicielem tego gatunku jest opisywany właśnie film.
Do małego miasteczka gdzieś na Dzikim Zachodzie, które to zamieszkałe jest przez społeczność imigrantów z terenów Holandii przybywa nowy kaznodzieja (Guy Pearce), który ma objąć tutejszą świątynię. Jego przyjazd wprawia w przerażenie mieszkającą wraz z rodziną w okolicy niemą położną Liz (Dakota Fanning)...
Chociaż film wpisuje się w ramy gatunkowe westernu poprzez osadzenie fabuły na XIX wiecznym Dzikim Zachodzie, przedstawia kilka klisz gatunkowych tego rodzaju filmowego (strzelaniny, kowboje, saloony etc) to jednak sztafaż gatunkowy, który jest swoistym tłem dla opowieści, której bliżej jest do thrillera (z elementami gore) niż do klasycznych westernów. Patrząc na listę państw kolaborujących z twórcami tego filmu dojdziemy do wniosku, że w jego produkcję zaangażowała się połowa zachodniego świata. Jednak nijak nie przełożyło się to na ogólną jakość filmu. Naprawdę jedyne co można pochwalić to ładne zdjęcia oraz gra aktorska kilku postaci ze szczególnym uwzględnieniem Guya Pearce'a. Film jest niezbyt logicznym krwawym festiwalem brutalności i robienia bliźniemu co sobie nie miłe. Mamy tu morderstwa dzieci, powieszenie delikwenta na wcześniej wyprutych mu flakach, podpalenia, okaleczenia, duszenie oraz inne tego typu atrakcje pokazane w dość naturalistyczny sposób. Niestety jest to krwawa sztuka dla sztuki, bo całościowo większość działań bohaterów jest niezbyt angażujących a samo odkrywanie historii bohaterów jest mocno nieangażujące. Film jest dość długi (około dwie i pół godziny) i mimo wielu krwawych atrakcji wielokrotnie wieje w nim nudą. Producentom udało się zgromadzić ciekawych aktorów (na przykład znanych z Gry o tron Kita Harington i Carice van Houten) jednak nie dano im zbyt dużo możliwości do pokazania talentu. Zawiodłem się tym filmem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz