niedziela, 3 maja 2015

Herkules: Reaktywacja

Hercules
USA 2014
reż. Brett Ratner
gatunek: przygodowy 

Filmowy Herkules dla mnie ma wciąż twarz Kevina Sorbo. Serial Herkules powstawał w latach 1995-99 i obejmował sześć sezonów. W latach dziewięćdziesiątych był on dla mnie codziennym obowiązkiem serwowanym przez Polsat. Po latach obejrzenie choć jednego odcinka tej produkcji boli, a efekty specjalne doprowadzają do ataku spazmatycznego śmiechu. Jednak pomimo wielu Herkulesów w różnych filmach (i grach - wszak nawet w God of War 3 zmagaliśmy się z Herkulesem, nomen omen o głosie Kevina Sorbo) to wciąż jedynym, kanonicznym Herkulesem jest dla mnie ten serialowy. A jak w takim razie radzi sobie z tą postacią Dwayne Johnson?


Poznajemy Herkulesa (Dwayne Johnson), który po wykonaniu 12 prac zleconych przez bogów jako najemnik podróżuje po świecie wraz z ekipą składającą się z Amfiaraosa (Ian McShane), Autolykosa (Rufus Sewell), Tydeusa (Aksel Hennie), Atalanty (Ingrid Bolsø Berdal) oraz swego siostrzeńca Jolaosa (Reece Ritchie) oferując swe usługi władcą różnych krain. Los wiedzie ich do Tracji, gdazie Herkules decyduje się pomóc tamtejszemu watażce, Kotysowi (John Hurt) w wyszkoleniu armii i pokonaniu zagrażającego jego miastu Resosa. 


Oglądając tę produkcję reżysera m.in. Czerwonego smoka należy zadać sobie pytanie 'Ile jest Herkulesa w Herkulesie?'. I odpowiedź będzie taka, że mało. Oprócz historii jego narodzin i wielokrotnie powtarzanej frazy o 12 pracach mamy raczej dość niekanoniczną wersję mitologicznego Heraklesa (bo w greckiej mitologii to przecież Herakles, Herkulesem stał się dopiero u Rzymian). Równie dobrze mógłby to być jakikolwiek inny heros mitologiczny lub wymyślona od nowa postać. W sumie nawet znany z PlayStation Kratos. Sam Johnosn aktorsko jest dość drewniany ale nie od dzisiaj wiadomo, że aktorską furtkę otwiera sobie przed wszystkim gabarytami. Sama historia nie jest zbyt porywająca i w sumie ogranicza się do tego, co widzieliśmy już wiele razy, z wyróżniającym scenariusz jednym, dość ważnym twistem fabularnym. 
Na plus można zaliczyć natomiast bardzo ładne widoki. Film kręcono wszak w urokliwej Chorwacji, i częściowo na Węgrzech. Stroje całkiem nieźle wyglądają (chociaż oczywiście pomijając ich hmm historyczność czy też mitologiczność), lokacje miast także wyszły twórcom nieźle. 
Mamy do czynienia w dużej mierze z filmową sieczką, gdzie superbohaterzy wyrżną w pień tabuny wrogów przy okazji nawet nie odnosząc skaleczenia. A że w gronie najemników będzie feministyczna półnaga Amazonka jest czasem na co popatrzeć. Co do walki trochę nie rozumiem dlaczego przyszło im stoczyć bitwę z wytatuowanymi dzikusami uzbrojonymi w sierpy no ale widocznie taki był zamysł twórców. Bitwa ogólnie przedstawiona jest całkiem dobrze, jednak za mało tu brudu, kurzu, krwi i innych nieodłącznych dla tego wydarzenia detali. 
Nie jest to zbyt ambitne kino. Posiada wiele niedoróbek i błędów, także aktorstwo nie wybija się na większe wyżyny. Dostajemy jednak całkiem sprawnie zrealizowany film klasy B, na poziomie nowego Conana. Oglądanie nie boli, jest kilka fajnych scen, a przecież nigdy ten film na aspirował do czegoś więcej, Solidny średniak, który można obejrzeć w wolnym czasie.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz