piątek, 6 lutego 2015

Nie taka Północ straszna, jak ją malują.


Jeszcze dalej niż Północ (Bienvenue chez les Ch'tis)
Francja 2008
reż. Dany Boon
gatunek: komedia
zdjęcia: Pierre Aïm
muzyka: Philippe Rombi

Film ten jest kolejną w ostatnich dniach obejrzaną przeze mnie produkcją, w której możemy zobaczyć duet Boon (w roli zarówno aktora, jak i reżysera) - Merad. I jest to zupełnie inny rodzaj komedii, niż opisywane ostatnio Przychodzi facet do lekarza. Boon w swej o sześć lat młodszej i o wiele bardziej znanej Jeszcze dalej niż Północ stawia na inny typ humoru, w zabawny sposób rozprawiając się ze stereotypami. A że czasem bardzo przewidywalnie? No cóż, nie zawsze trzeba odkrywać Amerykę.


Głównym bohaterem jest tutaj poczciwy Philippe Abrams (Kad Merad), który to pracuje jako dyrektor placówki pocztowej na południu Francji. Pod wpływem żony(Zoé Félix) stara się o posadę dyrektorską w którymś z miasteczek Lazurowego Wybrzeża. Jednak gdy dowiaduje się, że gwarantowane mu wcześniej miejsce otrzymała osoba niepełnosprawna składając kolejne podanie deklaruje się jako kaleka. W czasie rutynowej kontroli oszustwo Abramsa na światło dzienne. Za karę Philippe zostaje wysłany na Północ, by objąć tam stanowisko kierownika poczty w miasteczku Bergues. Zarówno Abrams jak i jego żona obawiają się najgorszego - wszak północ Francji nie nadaje się według nich do życia, a zamieszkana jest przez nieokrzesanych chamów - alkoholików. Pełen obaw Philippe wyjeżdża do Berues i poznaje tam szybko jednego ze swych pracowników - będącego pod wpływem matki Antoine'a (Dany Boon).


Film Boona jest zabawną próbą rozprawienia się ze stereotypami, jakie krążą we Francji, gdzie mieszkający w innych rejonach ludzie uważają Północ i jej mieszkańców za coś gorszego. Jak przekona się sam Abrams oraz widzowie nie ma tam jednak minus 40 stopni Celsujusza, mieszkają tam też ludzie tacy sami jak w innych rejonach kraju. Autorzy tę misję uświadamiania tworzą doprawiając historię lekkim, nieuciążliwym humorem. Początkowy kontakt Abramsa z mieszkańcami jak twierdzi niemal innej cywilizacji będzie dostarczał widzom wiele zabawnych sytuacji. Jednak podział na 'my' i 'oni' będzie się stopniowo zacierał, co wyraźnie można zobaczyć podczas kontroli drogowych, w jakich uczestniczyć będzie główny bohater podczas weekendowych podróży do domu. 
Film nie jest przeładowany akcją, raczej snuje się wolno od punktu A do punktu B pokazując spokojne życie małomiasteczkowej Francji z wszystkimi jej wadami i zaletami. Także wątek stłamszonego przez matkę Antoine'a, który stracił ukochaną kobietę (Anne Marivin) i przez to zatracił się w alkoholu mimo tego, że strasznie wręcz przewidywalny ogląda się z ciekawością. Ogólnie poszczególne relacje między postaciami to jeden z lepszych punktów tej produkcji. 
Nie jest to typ komedii, gdzie niczym w sitcomie nagrany śmiech będzie nam podpowiadał, kiedy można się zaśmiać. Przez ponad 140 minut trwania filmu na pewno jednak każdy będzie miał okazję zaśmiać się pod nosem. Nie szaleńczym śmiechem nie do powstrzymania ale jednak. Nie znajdziemy tutaj niesmacznych żartów rodem z American Pie  czy Zemsty frajerów. Ale i nie o to przecież chodzi w takiej optymistycznej historii jaką zaserwował nam tu Dany Boon. Czas spędzony na obejrzenie tego filmu nie będzie czasem straconym.




P.S. Ciekawe jest, że w wielu krajach europejskich jest zakorzeniony podział na poszczególne części. Niemcy mają swój Zachód i Wschód (dawne NRD), Włosi Północ i Południe, a jak zauważycie w opisywanym filmie ale także w innej komedii Vive la France Francja ma takich podziałów znacznie, znacznie więcej.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz