środa, 11 lutego 2015

Bóg ukarał go i oddał w ręce kobiety

Wenus w futrze (La Vénus à la fourrure)
Francja, Polska 2013
reż. Roman Polański
gatunek: dramat, komedia
zdjęcia: Paweł Edelman
muzyka: Alexandre Desplat

Każdy z Czytelników chyba spotkał się w swoim życiu, nawet jeśli nie empirycznie, a tylko czysto uniwersytecko ze zwrotem masochizm. Dla przypomnienia - według definicji jest to rodzaj zaburzenia preferencji seksualnych, w którym jednostka odczuwa podniecenie seksualne w sytuacjach, kiedy zadawany jest jej fizyczny i psychiczny ból lub gdy jest poniżana. Mało kto jednak wie, że zwrot ten pochodzi od nazwiska niejakiego Leopolda Sachera-Masocha, XIX wiecznego pisarza, który to w swoim czasie popełnił książkę Wenus w futrze, która to była oparta biograficznym elemencie z jego życia - otóż pan Masoch zawarł w 1869 z baronówną Fanny von Pistor układ, na mocy którego przez sześć miesięcy miał być jej niewolnikiem. Książką tą natomiast zainteresował się po ponad 150 latach od premiery Roman Polański, który wykorzystał ją do produkcji opisywanego właśnie filmu.


Akcja całego filmu toczy się w jednym pomieszczeniu - w głównej sali jednego z paryskich teatrów. Reżyser i scenarzysta Thomas (Mathieu Amalric) kończy przesłuchanie do roli Vandy w swej nowej sztuce będącej interpretacją powieści Sachera-Masocha. Niezadowolony z poziomu kandydatek zamierza udać się do domu. Jednak w ostatniej chwili do pomieszczenia wpada przemoczona i tajemnicza Vanda (Emmanuelle Seigner). Kobieta sprawia dość niekorzystne, pretensjonalne wrażenie i reżyser próbuje się jej pozbyć. Jednak po pewnym czasie przekonuje go ona do przetestowania jej aktorskich umiejętności. Thomas niechętnie się zgadza dając Vandzie do przeczytania trzy pierwsze strony scenariusza. W tym czasie zaczyna się toczyć między nimi gra o dominację...


Mamy do czynienia z drugim w krótkim odstępie czasu kameralnym filmem Polańskiego. Po Rzezi, w której jednak zagrało więcej aktorów, a i zmieniała się trochę scenografia w opisywanym filmie mamy ascetyczną scenę teatralną. Jest skromnie i wszystko sprowadza się do umowności. 
Cały ponad 90 minutowy film sprowadza się do walki między kobietą a mężczyzną. Walki na wielu płaszczyznach, lecz z wyraźnym odwołaniem do seksualności. Raz dominować będzie kobieta, raz mężczyzna, lecz do samego końca będzie się to zmieniać jak w kalejdoskopie.
Sam film musiał dobrze bawić reżysera. Po tym, jak obsadził w głównej roli swoją żonę dobrał jej filmowego partnera w postaci Amalrica, który jest łudząco podobny do samego Polańskiego sprzed X lat. Trochę perwersyjne, nie? 
Nie jest to produkcja dla wszystkich. Bardziej przypomina Teatr Telewizji niż normalne kino. Mamy tutaj skromne wnętrze, dwójkę aktorów, którzy podczas mieszania wyimaginowaną łyżeczką równie wyimaginowanej kawy toczą półtoragodzinne dysputy nad zaburzeniami seksualnymi. I według mnie oraz zapewne wielu innych to dobre dla konwencjonalnego teatru, nie jako produkcja filmowa. Jednak jeśli jest się fanem formy teatralnej, reżysera czy występujących tu aktorów, którzy wypadali bardzo dobrze to film się spodoba Warto też zwrócić uwagę na pracę kamery oraz detale, które budują cały klimat i pokazują złożoność postaci. Tutaj nie ma niepotrzebnego ruchu, wszystko, nawet jeśli odbywa się gdzieś w tle, na trzecim planie jest formą wyrazu, próbą przekazania czegoś. To pokazuje kunszt twórców.
To czy obejrzeć ten film to już własna decyzja każdego. Jeśli po 10 minutach nie zaśniecie, pewnie dokończycie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz