poniedziałek, 7 września 2015

Sado maso dla kur domowych

Pięćdziesiąt twarzy Graya (Fifty Shades of Grey)
USA 2015
reż. Sam Taylor-Johnson
gatunek: melodramat (od biedy) 


Gdy ponad pół roku temu odbyła się premiera tego dzieła patrzyłem ze współczuciem na tych biednych mężczyzn, którzy musieli ze swoimi wybrankami zaliczyć projekcję kinową ekranizację ich ulubionej grafomańskiej książki. Jak byłem szczęśliwy, że mnie to wątpliwe szczęścia udania się do kina ominie. Niestety. Co się odwlecze to nie uciecze i w 7 miesięcy po box offisie zeostałem zmuszony do obejrzenia tego czegoś. 


Studentka literatury Anastasia (Dakota Johnson) w zastępstwie koleżanki z innego kierunku udaje się do siedziby milionera Christiana Greya (Jamie Dornan) w celu przeprowadzenia z nim wywiadu. Nieśmiała i pokraczna Anastasia jest całkowitym przeciwieństwem młodego i oczywiście przystojnego bogacza. Dziewczyna szybko wikła się w romans z Christianem, który ma bardzo niecodzienne upodobania erotyczne...


Film tak jak i książka jest przeznaczony dla niedopieszczonych starych panien (jedna z nich w sumie napisała książkę, a inna ją przeniosła na ekran dopiero później zwabiając do siebie ponad 20 lat młodszego aktora). Przeglądałem raz książkę i nie znalazłem tam zbyt wygórowanej literatury (już Sapkowski lepiej opisywał sceny łóżkowe!) i szybko odrzuciłem ten tą grafomańską kurę znoszącą złote jaja. Z filmem musiałem męczyć się za to na całej jego długości i w sumie nie wiem czy bardziej powinienem się śmiać, czy płakać. Pamiętacie Modę na sukces z jej nieustannymi dialogami toczącymi się w eleganckich rezydencjach. Tam też nie wychodząc z czterech ścian podziwialiśmy toczone przez wielkie głowy dialogi o niczym. Tu jest to samo. Jednak dochodzi do tego jeszcze aspekt seksualny w postaci sadomasochistycznych upodobań głównego bohatera. Po tym co słyszałem od koleżanek czytających książkę to wydawało mi się, że powieść kipi aż perwersyjnym seksem. który wyleje się też z ekranu przy ekranizacji. Ale nie! Mamy do czynienia z perwersją dla ubogich i sado maso w wydaniu dla przedszkolaków. Komuś, kto chce zobaczyć ostre sceny dominacji nie będącej stricte porno polecam obejrzeć może nie wybitny ale dość wiernie zobrazowany film Larsa von Triera Nimfomanka (w części drugiej mamy kilka seansów sado maso). Natomiast więcej wysublimowanej erotyki będzie choćby w Love Gaspara Noe albo w Nagim instynkcie, który pokazuje jak nakręcić działające na człowieka sceny erotyczne. A od tego filmu lepiej trzymać się z daleka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz