Japonia 2015
reż. Takeshi Kitano
gatunek: komedia kryminalna
Takeshi Kitano uchodzi za jednego z bardziej znanych wciąż żyjących reżyserów i aktorów. Jego popularność wykracza poza Kraj Kwitnącej Wiśni czy cały kontynent docierając też z powodzeniem do Europy czy Ameryki. Jednak na Zachodzie bardziej popularne są jego dosadne, brutalne filmy o tematyce mafijnej lub własna adaptacja przygód Zatoichiego (opisywałem ją zresztą w tym miejscu). W rodzinnym kraju Kitano jednak słynie też z przypadającego do gustu Japończyków humoru i jest autorem kilku komediowych produkcji. O jednej z nich (prezentowanej nawet na Warszawskim Festiwalu Filmowym) właśnie będzie krótko ode mnie.
Tytułowy Ryuzo (Tatsuya Fuji) jest dawnym członkiem yakuzy, Niegdysiejsza sława brutalnego gangstera z wieloma latami odsiadki na koncie na nikim nie robi już wrażenia, a mężczyzna jest już tylko pogardzanym przez rodzinę balastem. Gdy rodzina syn z rodziną opuszczają dom zostawiając Ryuzo na pewien czas samego ten kontaktuje się z dawnym znajomym, Masą (Masaomi Kondo). Gdy mężczyźni spotykają swego byłego kompana, Mokichiego (Akira Nakao) postanawiają skontaktować się z innymi pozostałymi przy życiu członkami swej grupy...
Jeśli ktoś kiedyś choćby przy pomocy youtube'a widział urywek japońskiego telewizyjnego show rozrywkowego, ten wie, że Japończycy mają bardzo hmm specyficzne, by nie powiedzieć głupie poczucie humoru, które nijak nie współgra ani z tym europejskim, ani nawet amerykańskim. Dlatego też choć inne filmy Kitano zyskały uznanie i na naszym kontynencie, to zapewne pełne slapsticku komedie nie miałyby wystarczająco dużej siły przebicia.
I ten film właśnie poniekąd jest taką mieszaniną dość refleksyjnych tematów (w mniejszości) z japońską jazdą bez trzymanki w kierunku kloacznego humoru. Naprawdę gdyby film pokierować trochę inaczej mielibyśmy potencjał na naprawdę dobry, dający do myślenia lekki film o przemijaniu i zmianach zachodzących na świecie. Przecież historia ośmiu niegdyś wpływowych, złych mężczyzn, którzy z upływem czasu stali się już tylko marnymi odbiciami siebie sprzed lat, którzy są po części zapomniani i odrzucenie przez społeczeństwo miałaby szansę stać się czymś naprawdę dobrym. Także liczne sceny, gdzie próbuje się wykorzystywać staruszków znaną i w naszym kraju metodą na wnuczka (i w kilka innych sposobów) są naprawdę dobre. Tak jak i zestawienie dawnych opierających się na pewnych kodeksach bandziorów z zastępującymi ich po czasie przestępcach w krawatach i garniturach. Niestety czym dalej, tym gorzej i z każdą kolejną sceną (z nielicznymi wyjątkami) droga, którą obrał Kitano w tym filmie mnie dziwiła i często żenowała. Nie licząc z trzech naprawdę śmiesznych akcentów nie potrafiłem się utożsamić z tym humorem. Dlatego też ogólnie uważam, że nie jest źle, jednak niestety dobrze też nie. Średniak będący produkcją dla odważnych kinomaniaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz