niedziela, 26 czerwca 2016

Zbrodnia i kara

Wyspa (Ostrow)
Rosja 2006
reż. Paweł Łungin
gatunek: dramat


Filmy rosyjskie są w Polsce w dużej mierze nieznane. Ile znajdziemy osób, które wymienią choćby pięć produkcji filmowych naszych wschodnich sąsiadów? Zapewne niezbyt wiele. Rozumiejąc, że kraj ten, jak i jego obywatele nie są oględnie mówiąc zbyt lubiani należy jednak oddzielić politykę od sztuki i mimo uprzedzeń warto zagłębić się w tamtejszą kinematografię. Tak jak rodzice przekonywali mnie, że radzieckie filmy były dobre (nie mogę stwierdzić sam, bo jeszcze nie widziałem) to ja mogę zapewnić, że rosyjskie kino niekomercyjne jest warte uwagi. 


Rok 1976, Związek Radziecki. Mnich Anatol (Piotr Mamonow) żyje wśród przewodzonych przez ojca Filareta (Wiktor Suchorukow) mnichów na odizolowanej od świata wyspie. Ekscentryczny mnich od 30 lat pokutuje za zbrodnie, których się dopuścił w czasie drugiej wojny światowej: zabójstwo, zdradę i tchórzostwo. Ludzie z okolicznych wsi przybywają na wyspę po pomoc, uważając Anatola za świętego. Jednak nie wszyscy mnisi są mu przychylni (m. in. Dmitrij Diużew).


Uważam, że przemysł filmowy każdego kraju świetnie specjalizuje się w danym typie gatunkowym lub stylistyce. Dlatego nie zawsze próba przeniesienia hollywoodzkich wzorców na rodzimy grunt danego państwa wychodzi. A w większości wypadków po prostu nie wychodzi. Rosyjskie kino w swym głównym, klasycznym nurcie słynie z powolnych akcji, problemów nie ciała, a duszy bohaterów, wszystko to skąpane w litrach wódki pitej ze szklanki, wśród oparów dymu papierosowego, pośród pięknych majestatycznych dzikich lokacji lub nieprzyjemnego betonowego miasta rodem z czasów radzieckich. I także tutaj widz oczekujący szalenie pędzącej rozwałki i rozrywki nie ma czego szukać. Dostanie za to typowy dla Rosji dramat egzystencjalny o podłożu teologicznym, gdzie choć wódka się nie pojawia to inne elementy typowe dla tej kinematografii już tak. To co przykuwa uwagę odbiorcy, oprócz głęboko metafizycznej osi fabularnej (snującej się tradycyjnym, żółwim tempem) są urokliwe kadry (Oscara! Oscara za te zdjęcia) i równie pięka zimowa lokalizacja tytułowej wyspy kręconej w mieście Kiem. 
Film został zauważony przez kapitułę niszowego festiwalu Sundance, warto też by został zauważony przez ludzi, którzy szukają w filmie refleksji. Dla nich polecam. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz