niedziela, 26 czerwca 2016

Dzikość serca

Dzika (Wild)
Niemcy 2016
reż. Nicolette Krebitz
gatunek: dramat

Korzystając z dwudniowej przerwy od meczów na EURO postanowiłem wreszcie wybrać się do kina. Postawiłem tym razem na trochę hipsterski wybór, a mianowicie wybrałem się na film, o którym praktycznie nie było wówczas żadnej nawet wzmianki w polskiej sieci (poza tytułem i nazwiskiem reżyserki). W ramach 'Wędrujących festiwali' w niszowych kinach w całej Polsce pokazali w ten dzień film wyświetlany wcześniej na m.in festiwalu Suncance. 


Młoda kobieta, Ania (Lilith Stangenberg) egzystuje gdzieś w ponurym mieście w Niemczech (wygląda to na dawne NRD). Jej życie przebiega w rytm monotonnej apatii, nie potrafi dogadać się z siostrą, czasem odwiedza umierającego w szpitalu dziadka, przesiaduje w obskurnym bloku, zaś w niedającej satysfakcji pracy jest często zaczepiana przez szefa, Borisa (Georg Friedrich). Jej nudne życie nabiera sensu, gdy w przyblokowym lasku spotyka wilka. Od tego momentu Ania zaczyna obsesyjnie pragnąć zamieszkania z nim. 


Na pewno jest to film mocno specyficzny, oryginalny, z gatunku tych, jakich jeszcze się nie widziało. Mamy tutaj szereg odważnych scen (od fantazji erotycznych z wilkiem w roli głównej, przypominających trochę to co niektóre panie robią z miodem i psami na portalu showup, po defekację na biurko szefa), których nie powstydziłaby się ani żadna część Ludzkiej stonogi czy Serbski film. Z każdą kolejną sceną obserwujemy też postępujące zdziczenie (lub szaleństwo) głównej bohaterki, która swe może i uporządkowane lub nudne życie zmienia w sposób radykalny i mocno niecodzienny. Oprócz relacji Ania - wilk ciekawie ogląda się też relacje bohaterki z Borisem (aktor go grający jak żyw przypomina standardową wersję nazistowskiego esesmana). Całość zaś wymyka się wielu standardom, przez co ciężko ocenić jednoznacznie tę produkcję. Na pewno jest to dzieło unikatowe, lecz nie pozbawione wad. Także nie jest to film przewidziany dla każdego, trzeba mieć dość otwarty umysł, by zaakceptować to, co widzi się na ekranie. Myślę jednak, że każdy miłośnik niszowego kina powinien sam wyrobić sobie opinię samodzielnie zasiadając do seansu. Choć w TVP tego raczej szybko nie puszczą. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz