niedziela, 19 czerwca 2016

Nowe porządki

Prawo i pięść
Polska 1964
reż. Edward Skórzewski, Jerzy Hoffman 
gatunek: sensacyjny, psychologiczny

W myśl powojennego ładu jak wszyscy wiemy Polska straciła wschodnią część swego przedwojennego terytorium (nowa granica na linii Curzona) dostając w zamian odebrane Niemcom tak zwane Ziemie Odzyskane, stanowiące dzisiejszą zachodnią i północną część kraju. Proces przesiedleń był dość długi i nie skończył się wraz z końcem wojny. Początki utrwalania nowego ładu możemy zaś obejrzeć w tym filmie. 


Polska tuż po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku. Na Ziemie Odzyskane przybywa więzień obozów koncentracyjnych, Andrzej Kenig (Gustaw Holoubek). Stara się on o prace u pełnomocnika rządu. Zostaje wysłany do opuszczonego przez Niemców miasteczka wraz z grupą ochotników, mając na celu zabezpieczyć w imieniu państwa tamtejsze mienie przed szabrownikami. Ekspedycją przewodzić będzie doktor Mielecki (Jerzy Przybylski).


Film ten jest określany jako jeden z nielicznych polskich westernów. I określenie to wydaje się całkiem słuszne biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich osadzona jest fabuła filmu Skórzyńskiego i Hoffmana. Jest to film starający się dobrze odwzorować problemy i postawy ludzi, którym przyszło żyć w tamtych czasach. Ich poczynania warunkują zarówno echa trudnej, wojennej przeszłości, jak i wizja przyszłości, którą może ułatwić szaber. Decydenci mieli szczęście do aktorów, gdyż obsadzenie Holoubka, jak i Gołasa, Pietruskiego czy Dobrzyńskiego to strzał w dziesiątkę. Chociaż może trochę drażnić lekko teatralna maniera Holoubka to chyba jest ona świadoma, mająca na celu odwzorowanie postaci szybko nazwanej polskim Eastwoodem. Oddzielne zdanie należy się zaś piosence będącej motywem przewodnim filmu. Nim wstanie dzień w wykonaniu Fettinga to jedna z lepszych polskich piosenek filmowych, która robi wrażenie do dzisiaj. Do dzisiaj jest ona chętnie coverowana i żyje w świadomości ludzi, co chyba świadczy samo o sobie. Oczywiście film nie ustrzegł się błędów, widać też na nim znaki czasu i brak wielkich funduszy. Najlepiej widoczne jest to w scenach akcji, podczas strzelanin, które wyglądają strasznie amatorsko, wręcz archaicznie. Także niektóre sceny odbywające się w nocy lub zaciemnieniu nie wyglądają najlepiej. Tak samo jak udźwiękowienie, które chyba jest bolączką rodzimych filmów od zawsze. Jednak mimo tych wad jest to film naprawdę niezły, wart obejrzenia. Wypada kiedyś w wolnej chwili poświęcić 90 minut na jego seans. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz