czwartek, 23 czerwca 2016

Witajcie w mojej bajce

Mulholland Drive (Mulholland Dr.)
USA 2001
reż. David Lynch
gatunek: thriller

Siedemdziesięcioletni obecnie reżyser David Lynch jest uważany za jednego z kultowych amerykańskich reżyserów i trudno się z tym spierać. Twórca Twin Peaks posiada wielkie stado oddanych fanów, a jego filmy mają własny, specyficzny styl. Jest jednym z tych, których dzieła albo kupuje się momentalnie i ogląda po kilka razy albo od razu nienawidzi uważając za dziwaczne. Sam na dobre w sumie dopiero zaczynam przygodę z tym twórcą i wiem, że jeśli zdecyduję się oglądać jego kolejne filmy to czeka mnie prawdziwa dzika jazda bez trzymanki.


Blondwłosa i odrobinę naiwna Betty (Naomi Watts) przybywa do Hollywood z zamiarem zostania aktorką. Pod nieobecność znanej ciotki wprowadza się do jej apartamentu. Zastaje tam w łazience tajemniczą ofiarę wypadku przedstawiającą się fałszywym imieniem Rita (Laura Harring). Dowiadując się, że ta cierpi na powypadkową amnezję postanawia pomóc kobiecie odkryć jej tożsamość. Tymczasem zdolny reżyser Adam Kesher (Justin Theroux) znajduje się pod naciskiem mafii, która zmusza go do obsadzenia w filmie pewnej aktorki...


David Lynch to z pewnością fenomen, a możliwość dogłębnego zbadania zakamarków jego umysłu to zapewne mokry sen niejednego szalonego psychiatry. Jeśli mózg reżysera działa na podobnej strukturze, jak fabuła i sposób podania tego filmu to jest to naprawdę ciekawy przypadek. Początkowo oglądając film skłaniałem się ku ocenie 3/4 w dziesięciostopniowej skali znanej z filmwebu. Później doceniając klimatyczną muzykę i dobrą grę aktorską (tutaj prym wiodą panie Watts i Harring, który stworzyły naprawdę jeden z lepszych kobiecych duetów w kinie XX wieku) pomyślałem, że filmowi należy się co najmniej 5, zaś po całym seansie nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Niechronologiczne, często sprzeczne z logiką sceny bardzo mnie irytowały. Jednak po obejrzeniu filmu zacząłem składać poszczególne detale do kupy i doszedłem do wniosku, że film jednak posiadał sens, a nawet na szczeblu fabularnym miał zachowaną logikę. Tyleż, że jest to logika snu, a sny rządzą się własnymi prawami. Dlatego też ocena całościowa wyrosła z przeciętnej na dobrą. Bo to jednak jest widowisko jedyne w swoim rodzaju. Żeby docenić wszystkie detale na pewno zaś należy obejrzeć ten film więcej niż raz. Bo film Lyncha to też cała sterta symboli, masa detali niezauważalnych na pierwszy rzut oka. Ale jednak istniejących i podświadomie budujących klimat tego dzieła. Dzieła ze wszech miar dziwnego, lecz jak najbardziej wartego polecenia. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz