wtorek, 8 sierpnia 2017

Odgrzewanie kotletów

Obcy: Początek (Alien: Covenant)
USA, Australia, Nowa Zelandia 2017
reż. Ridley Scott
gatunek: thriller, sci-fi
zdjęcia: Dariusz Wolski
muzyka: Jed Kurzel

Mam wielki szacunek do pierwszej części Obcego, którego uważam za jeden z najbardziej klimatycznych horrorów w historii (a chyba najlepszego z horrorów science-fiction). Był to film kompletny, który mimo trochę słabszej końcówki potrafił swego czasu zmrozić krew w żyłach. Kontynuacje już nie działały w ten sposób, jednak też potrafiły wnieść trochę do życia kinomanów. Niestety po latach łasi na pieniądze twórcy postanowili po raz kolejny wykorzystać tą kultową markę. 


Załoga tytułowego statku kosmicznego Przymierze (m.in. Katherine Waterston, Demián Bichir i grający cyborga Michael Fassbender) ląduje na nieznanej planecie. Po pewnym czasie zauważają, że grozi im tam ogromne niebezpieczeństwo w postaci pozaziemskiej formy życia...
b

Odkąd tylko przeczytałem, że Scott zamierza stworzyć kolejny film z cyklu o Obcych nie byłem tym pomysłem zachwycony. Przecież to wszystko już było, skończyło się i po co robić kolejny skok na kasę? W końcu kosmiczny Prometeusz nawiązujący do serii okazał się klapą więc można było sobie darować. Niestety twórcy uznali zapewne, że użycie słowa-klucza Alien okaże się strzałem w dziesiątkę i ludzie zachęceni nostalgią wydadzą trochę szekli na bilety do kina, choć sam film niczym ciekawym nie będzie. Biorąc pod uwagę, że samym światowym boxoffice'm produkcja zwróciła się ponad dwukrotnie twórcy sukces finansowy odnieśli. Jednak zyski te nie poszły w parze z dobrym filmem - dostaliśmy drętwy, niestraszny, prosty film pełen kalek z wcześniejszych części uniwersum, niestety na domiar złego pozbawiony klimatu i czaru pierwowzoru (pierwowzorów). Żywi bohaterowie filmu są nijacy i strasznie głupi (a głupota to raczej ostatnia cecha, jaka kojarzyłaby się ze zdobywcami kosmosu), ciężko identyfikować się z kimkolwiek z nich, a tym bardziej żałować jego rychłego zgonu. Sama postać obego (czy też obcych) także przestała fascynować i przerażać, ogląda się tą żarłoczną fabrykę śmierci bez cienia emocji. Także samo zakończenie, tak jak w niedawnym Life było sztampowe, niezaskakujące i łatwe do przewidzenia dużo wcześniej. Może gdybyśmy mieli do czynienia z innym twórcą, z innym tytułem miałbym dla tego filmu trochę więcej uznania, jednak zarówno Scott, jak i Obcy zasługują na wiele lepszy film. Dlatego też ostrzegam przed oglądaniem tego bubla, szkoda czasu i wspomnień dobrych filmów z serii. Kolejną złą wiadomością jest jednak to, że Scott nie zamierza wycofać się z kolejnych filmów w tym uniwersum i planuje już kilka kontynuacji...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz