USA (oraz szereg innych państw) 2017
reż. Patty Jenkins
gatunek: akcji, sci-fi
zdjęcia: Matthew Jensen
muzyka: Rupert Gregson-Williams
Na dniach czeka nas premiera Ligi Sprawiedliwości (na którą już sobie bez trudu zamówiłem bilet, co świadczy o tym, że specjalnie mało kto na nią u nas czeka), zaś opisywany właśnie film dobrze przed miesiącem miał w Polsce swoją premierę DVD (i pewnie blu ray). Ja widziałem go w jego premierowym tygodniu, jednak jak widać zaległości blogowe są tak duże, że dopiero teraz poświęcę mu kilka zdań.
Diana (Gal Gadot) jest księżniczką. I to nie byle jaką, bo księżniczką Amazonek. Wraz ze swoimi rodaczkami zamieszkuje oddaloną od ludzkości wyspę i tak jak inne Amazonki spędza czas na doskonaleniu się w walce pod okiem matki (Connie Nielsen) i miejscowej generałki (Robin Wright). Tymczasem na wyspę dociera osoba z innej bajki - żołnierz z czasów pierwszej wojny światowej (Chris Pine). Za nim przybywa agresywnie nastawiona niemiecka armia...
Już po tym kilkuzdaniowym tekstowym wprowadzeniu w akcję widać, że fabuła filmu jest bardzo pretekstowa i nie odstaje ambicją od większości filmów superbohaterskich. Ogólnie budowanie nowego kinowego uniwersum DC Comics tworzy się w wielkich bólach i dla wielu przebrnięcie przez kolejne filmy z Supermanem, Batmanem, Jokerem czy Dianą to niejako droga przez mękę. Sam ciągle daję im kolejne drugie szanse mimo tego, że są to dla mnie filmy ciężkie do strawienia (jednak o wiele bardziej lubię to uniwersum od tego, co oferuje koncern Marvela). Niestety Wonder Woman nie oferuje nic lepszego od poprzednich filmów serii. Historia jest zwyczajnie nieabsorbująca, najlepsze żarty klasycznie użyte już w zwiastunie, a sama Gal Gadot mimo, że bezsprzecznie urocza, to jednak aktorsko bardzo jednowymiarowa. Samo przedstawienie jej postaci, heroski Diany bez zbędnego epatowania seksualnością dla jednych może być atutem, dla innych zaś wadą. W obecnych realiach poprawnie jest nie skupiać się na fizyczności bohaterki, jednak pamiętać należy, że ta fizyczność to jednak główna siła popularności komiksowego pierwowzoru. Oczywiście sam fakt, że zrobiono film dla dzieci (jak większość mainstreamowego kina z USA obecnie) dyskwalifikuje jakieś bardziej dojrzałe podejście do seksownej dziewczyny, która po raz pierwszy spotyka przedstawicieli płci przeciwnej.
Dużym minusem są dla mnie też efekty specjalne, które zostały zrobione dość kiepsko. Nie jest to oczywiście pamiętny poziom smoka z filmowego Wiedźmina, jednak na obecne standardy te bajery (które są siłą każdego dobrego filmu superbohaterskiego) użyte w filmie odstają.
Mimo tego, że zawiodłem się na filmie Jenkins z chęcią, jak już zresztą zaznaczyłem na wstępie udam się na najnowszy film dziejący się w uniwersum DC. Nie liczę na nic wielkiego, ale może najwyżej mile się rozczaruje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz