wtorek, 9 października 2018

Twórca niechciany

Disaster Artist (The Disaster Artist)
USA 2017
reż. James Franco
gatunek: biograficzny, dramat, komedia
zdjęcia: Brandon Trost
muzyka: Dave Porter

Oczekując na premierę tego filmu specjalnie dzień przed jego obejrzeniem obejrzałem sprawcę całego zamieszania, czyli kultowy film - porażkę The Room. Wszystko po to, aby być jak najlepiej przygotowanym na to, co stworzył James Franco.


Film opowiada prawdziwą historię niejakiego Tommy'ego Wisseau (w tej roli sam reżyser) i jego perypetii przy tworzeniu swego magnum opus czyli filmu The Room. Niezbyt utalentowany aktorsko Tommy nie mogąc załapać się na castingu do jakiejkolwiek roli postanawia sam nakręcić film. Pomaga mu w tym dużo młodszy znajomy, Greg Sestero (brat reżysera, Dave Franco).


Nie jestem szczególnym fanem dorobku filmowego Jamesa Franco i całej jego stajni aktorsko-kumpelskiej, w skład której oprócz jego młodszego brata Dave'a wchodzi między innymi Seth Rogen. Panowie choć czasem mają błyskotliwe pomysły kojarzą mi się z tym co może być najgorsze w zwrocie amerykańska komedia. Jednak mając na uwadze, że starszy z braci Franco wciąż stara się działać (z różnym skutkiem) w niekomercyjnych projektach, a sam pomysł zekranizowania biograficzno-komediowej epopei o nakręceniu jednego z najpokraczniejszych filmów w historii wydawał mi się ciekawy uznałem, że na akurat ten film tej ekipy warto czekać. I generalnie rzecz biorąc nie zawiodłem się. Team Franco pokazuje, że może działać w kręgach okołokomediowych bez oklepanych pseudo żartów o pierdzeniu, upalaniu się i analnych żartów. Prezentowany film wydaje się bardzo wyważony pod względem komediowo-dramatycznym. Często jest śmiesznie, czasem smutno i nostalgicznie. James Franco naprawdę przygotował się do roli i niemal staje się odtwarzanym przez siebie bohaterem (nawiasem mówiąc sam Wisseau, któremu ten film dał drugie życie pojawia się na chwilę na ekranie). Nie spodziewałem się wiele, ale dostałem zaskakująco solidny, a nawet dobry film o marzeniach, przyjaźni, dążeniu do celu, pasji i graniczącej z manią. Jamesie Franco, Dave'ie Franco i ty, Seth'cie Roganie! Idźcie tą drogą! Idźcie!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz