Korea Południowa 2010
reż. Jee-woon Kim
gatunek: thriller
zdjęcia: Mogae Lee
muzyka: Mowg
Pierwsze sceny produkcji Kima przypominały mi swym klimatem Fargo braci Coen. Mieliśmy tutaj jako scenerię zaśnieżone mroczne pustkowie, które ogarnięte było ze wszystkich stron śniegiem. Nie powiem - początek bardzo klimatyczny. Zachęcało to do dalszego oglądania tego dwuipółgodzinnego filmu. Sama scena porwania i zabójstwa też niczego sobie. Niestety potem było już tylko gorzej, a o fakcie, że to jednak nie Fargo dowiadujemy się nadzwyczaj szybko.
W Ujrzałem diabła mamy do czynienia z falą niczego nie umotywowanej przemocy, która razi i szokuje widza od początku do końca.
Tytułowy diabeł Keyong-cheol Jang (znany np. z Oldboya Min-sik Choi) podróżuje po bezdrożach w celu pochwycenia i mordowania ludzi. Kiedy porywa i zabija młodą dziewczynę wpada w kłopoty, gdyż ta okazuje się być narzeczoną agenta koreańskich służb specjalnych - Soo-hyeon Kima (Byung-hun Lee). Ten postanawia dokonać na mordercy zemsty. Jednak nie chce go zabić od razu, lecz dopada go, bije, po czym wypuszcza, a później ta sytuacja się powtarza...
Niezbyt rozumiem na czym opierają się założenia fabularne filmu i przesłanki, jakie kierują głównymi bohaterami. Zarówno zachowanie polującego na diabła Kima, jak i zamieniającego się z łowcy w zwierzynę Janga są nieracjonalne. Sam Jang podróżuje bez większego celu mordując każdego, kto nawinie mu się pod nóż/kij/cokolwiek innego, a jego oprawca znajdujący go zawsze przed policją dopada go, bije czy wręcz masakruje i odjeżdża. Masakry odbywają się zazwyczaj kombinacją torba do duszenia - pięści - noże -gazrurka - kamień - wbicie śrubokręta w kończynę, co nie powoduje większego rezultatu w postaci zgonu.
W zamierzeniu film miał być pokazem przemocy i wpajanego nam od podstawówki stwierdzenia przemoc rodzi przemoc, ale w rezultacie wyszedł zwyczajnie głupi film o zemście, pełen sadystycznych scen i irracjonalnych zdarzeń.
Chociaż scenę w taksówce zobaczyć warto.