USA 1974
reż. Roman Polański
gatunek: czarny kryminał
zdjęcia: John A. Alonzo
muzyka: Jerry Goldsmith
Wiele osób tęskni dzisiaj za klasycznymi kinami w stylu noire. Do tego gatunku aspiruje wszak m.in. seria Sin City, jednak brak w niej ducha standardowych produkcji tego typu. Od czasu L.A. Confidential z Kevinem Spacey'em w roli głównej nie mieliśmy okazji oglądać dobrego kina z tego podgatunku kryminału.
Dla wielu ostatnim duchowym następcą klasyków z Humphreyem Bogartem w rolach głównych był właśnie opisywany tutaj film Romana Polańskiego. Reżyser stara się tworzyć kino gatunkowe i wśród różnych gatunków, jakich filmowania się podjął w 1974 roku wybór padł właśnie na film noire.
Akcja filmu toczy się w 1937 roku w Los Angeles. Poznajemy tutaj sztandarową postać gatunku - samotnego detektywa o nazwisku J.J. Gittes. W tej roli świetnie spisał się (jak zwykle zresztą) Jack Nicholson. Gittes dostaje zlecenie od Idy Sesion, która nakazuje mu śledzić swego męża, którego oskarża o niewierność. Wkrótce jednak okazuje się, że zlecająca osoba tylko podszywa się pod żonę tego prominentnego człowieka, a on sam zostaje znaleziony martwy w dziwnych okolicznościach...
Fabuła filmu podażą zgodnie ściśle określonych ramach, które determinują cały gatunek czarnego kryminału, czy to tego filmowego, czy książkowego (wszak największe tryumfy kino noire święciło przenosząc na ekran prozę Raymonda Chandlera). Mamy tutaj szereg schematycznych postaci, które pojawiają się w każdej tego typu opowieści: zgorzkniały detektyw, tajemnicza femme fatale, zepsuty mafioso z szajką na swych usługach czy błądzący po omacku policjant. Ciężko tu odróżnić dobro od zła, nic nie jest tu po prostu czarne lub białe, dominują różne odcienie szarości. Widz wie, że każdy wybór Gittesa to wybór nie mniejszego zła.
Polański w tej produkcji oddał hołd kinu oraz literaturze noire. Przeniósł wszystko co najlepsze w tym temacie na ekran odkurzając ten gatunek po latach ze wszystkimi plusami, jak i minusami jego funkcjonowania. Dla fanów tego typu kina pozycja kultowa oraz obowiązkowa, natomiast dla reszty może on się okazać mocno czerstwym produktem. Ja jako fan gatunku jestem jednak jak najbardziej na tak! Przedwojenne Los Angeles przeniesione na ekran za sprawą Polańskiego warte jest obejrzenia.