Hiszpania 2011
reż. David Trueba
gatunek: dramat
zdjęcia: Leonor Rodríguez
muzyka: Irene Tremblay
Jakiś czas po obejrzeniu Łatwiej jest nie patrzeć, który okazał się całkiem sprawnie nakręconym dziełem postanowiłem sięgnąć po jakiś wcześniejszy film reżysera, Davida Trueby. Wybór padł na powstały dwa lata wcześniej Madryt 1987, który udało się obejrzeć nawet za darmo na jednym z polskich serwisów VOD.
Film pokazuje zdarzenie z życia starzejącego się dziennikarza, Miguela (José Sacristán) oraz początkującej pisarki Angeli (María Valverde). Młoda kobieta liczy na to, że doświadczony i odnoszący sukcesy Miguel pomoże jej w karierze. Gdy akcja przenosi się z kawiarni do mieszkania mężczyzny nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że oboje zatrzaskują się w łazience...
Czytając sam zarys scenariusza, w którym mowa o tym, że w zamkniętym pomieszczeniu niemal nago siedzą głodny być może ostatniego w życiu seksu stary mistrz i chcąca dzięki niemu wystartować z karierą młoda i atrakcyjna dziewczyna nastawiłem się pozytywnie na ten film. Lubię tego typu produkcje, gdzie w zamkniętym pomieszczeniu dochodzi do starcia osobowości, sceny są przegadane ale przegadane inteligentnie, a nad wszystkim unoszą się opary napięcia seksualnego. Nie wymieniając tytułów kilkukrotnie tego typu materiał to przepis na sukces. I przez to miałem całkiem duże oczekiwania co do tego filmu Trueby. Niestety rozczarowałem się tym, co musiałem obejrzeć. Dość mocno męczyłem się przy tym raczej krótkim metrażu, a każda minuta dłużyła się niemiłosiernie. Nie mam nic do przegadanych filmów, a często je lubię jednak jeśli tworzy się tego typu dzieło należy wsadzić w usta postaci coś ciekawego do powiedzenia. Reżyser i scenarzysta w jednym niestety tego nie zrobił i przez te sto minut słuchamy banałów, pseudo intelektualnych monologów, z czego na dodatek duża część jest silnie osadzona w kontekście Hiszpanii połowy lat 80. ubiegłego wieku, przez co niezbyt zrozumiała dla kogoś, kto nie zna kontekstu. Ładna i nawet w kilku momentach roznegliżowana kobieta owszem ratuje ten film, ale nie na tyle, by móc go polecać. Dzięki niej oglądanie nie boli, jednak nie czyni filmy innym niż do zobaczenia i zapomnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz