piątek, 12 maja 2017

Złapany

W sieci (Geu-mul)
Korea Południowa 2016
reż. Ki - Duk Kim
gatunek: thriller, dramat

Na ten film czekałem dość długo, więc gdy tylko wszedł do lokalnego kina studyjnego skorzystałem z okazji obejrzenia go. Osoba Kim Ki Duka (autora kontrowersyjnego, nierównego, który dał światu genialne Wiosna, lato, jesień, zima...i wiosna, dobry Łuk ale i słabsze moim zdaniem tytuły, jak Samarytankę) w połączeniu z tematyką północnokoreańską zapowiadała film co najmniej intrygujący.


Północnokoreański rybak Cheol-woo Nam (Seung-bum Ryoo) ma pecha. Jego łódka zostaje zniesiona na teren wroga - Korei Południowej i tam ulega awarii. Tam mężczyzna zostaje przejęty przez służby specjalne Koreańczyków z Południa. Zaczyna się szereg przesłuchań, które mają ustalić, czy pochwycony jest szpiegiem...


Kim Ki Duk znowu zaszokował. Swoich rodaków zapewne nawet o wiele bardziej, niż przedstawicieli innych narodów. W swoim najnowszym dziele, będącym uwspółcześnioną, koreańską wersją perypetii kafkowego Józefa K. w wielu względach zrównuje obraz obu Korei - tej złej i komunistycznej oraz dobrej tak zwanej wolnej. Dla niektórych mogą być więc szokiem metody, jakich dopuszcza się w celu wyciągania zeznań z bogu ducha winnego człowieka, który jak wielu literackich czy filmowych bohaterów przed nim mieli to nieszczęście zjawić się w złym miejscu o złym czasie. Maglowany po obu stronach granicy Nam jest poddawany podobnym niecnym praktyką ze strony przesłuchujących. Oczywiście zmienia się otoczka, ideologia czy stopień zaawansowania technologicznego, jednak niezmieniony pozostaje stosunek służb do jednostki oraz atmosfera zaszczucia, jaka towarzyszy bohaterowi filmu. Nam otoczony jest przez same negatywne postaci, może w sumie liczyć na zrozumienie ze strony młodego służbisty (Won-geun Lee), który ma za zadanie ochraniać go po południowej stronie granicy, a przy okazji próbuje ograniczyć sadystyczne zapędy przesłuchującego rybaka detektywa (Young-min Kim). Sam zaś chce jedynie wrócić do domu. Nie dla Wielkiego Wodza czy ideologii Dżucze, a dla żony i dziecka, które zostawił w kraju. 
Film ogląda się dobrze zarówno jako dramat, jak i thriller polityczny. Kim Ki Duk wyraźnie wrócił do najwyższej formy i zaserwował widzom mocny, dobrze zrealizowany film (z licznymi dialogami, co u niego nie jest zbyt oczywiste), od którego nie sposób się oderwać. Jeśli nie obejrzeliście w kinie film jest też dostępny na jednej z polskich stron VOD już od dnia premiery (kosztuje kilka złotych - warto). Polecam i czekam na kolejne filmy reżysera. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz