Niemcy 2015
reż. Sebastian Schipper
gatunek: dramat, kryminał
Na początku tego roku wielu zachwycało się filmem Iñárritu Birdman. Za główny punkt wyjątkowości tej produkcji uznano sposób kręcenia filmu, który nie licząc kilku cięć montażowych został wykonany w kilku naprawdę długich ujęciach. Pewnie właśnie dlatego film ten zgarnął Oscara w lutowej ceremonii wręczenia tych nagród. Film Schippera pewnie żadnej nagrody ani nominacji nie otrzyma, jednak został nakręcony w jednym ujęciu, bez żadnego montażu. Film trwa ponad 140 minut.
Współczesny Berlin. Młoda Hiszpanka Victoria (Laia Costa) jak wielu innych ludzi przyjechała do pracy w stolicy Niemiec. Poznajemy ją, gdy kończy zabawę w jednym z berlińskich klubów i wychodzi na zewnątrz. Tam spotyka kilku mężczyzn, którzy nie zostali wpuszczeni do miejsca, z którego właśnie wyszła. Tak poznaje Sonnego (Frederick Lau), Boksera (Franz Rogowski), Blinkera (Burak Yigit) oraz kompletnie pijanego Fussa (Max Mauff). Dziewczyna rusza z rodowitymi berlińczykami w miasto. Dowiaduje się, że Bokser wyszedł właśnie z więzienia i teraz musi zrewanżować się swoim więziennym protektorom wykonując zlecone przez nich zdanie...
Film ten jak zauważyłem posiada aż trzech scenarzystów, co jest o tyle dziwne, że cały scenopis został spisany na 12 stronach, a sami aktorzy często improwizowali swe rozmowy i zachowania. Jak już wspomniałem film został nakręcony w jednym długim ujęciu, co wymagało naprawdę sporej precyzji. Jak można się dowiedzieć wszystko zostało nagrane już za trzecim podejściem, co powinno budzić respekt. Nagranie takiego eksperymentalnego filmu, gdzie przez dwie i pół godziny kamera podąża za bohaterami przez pół Berlina 'na żywo' już samo w sobie mogło być dobrą wymówką dla autorów, gdyby film nie miał innych walorów. Mogliby powiedzieć, że 'może i nic innego się nie udało ale film i tak jest wartościowy bo zrobiliśmy go tak bardzo artystycznie'. Na szczęście film oprócz bardzo nietypowej techniki kręcenia broni się w kilku innych aspektach. Mamy całkiem niezłą fabułę, dobrą grę aktorską, gdzie widać dobrze odgrywane postaci. Lawirująca wciąż wokół bohaterów kamera czasami irytuje jednak pozwala widzowi poczuć się jako kolejna osoba uczestnicząca w wydarzeniach, w których uczestniczą postaci. To naprawdę fajne odczucie, oglądając to praktycznie byłem wciąż w centrum wydarzeń. Obrana technika kręcenia wprowadza też kilka nudnych etapów, jednak żeby zrealizować zamysł w pełni twórcy musieli nam zafundować sceny przemieszczania się przez miasto czy to pieszo czy taksówką, które trochę trwają a nic specjalnego się nie dzieje. Na dłuższą metę nie chciałbym, aby większość filmów była kręcona w ten sposób (lubię kamerę z lotu ptaka i kilka innych ciekawych ujęć) jednak czasem na takie urozmaicenie dobrze się patrzy.
Śledzimy bardzo naturalny rozwój wydarzeń, bohaterowie - dresiarze z dawnego NRD swoją postawą przedstawiają obraz osób, jakich pełno na ulicach większych miast nocą. Zarówno Berlińczycy jak i Victoria nie wydają się grzeszyć inteligencją. Ich wybory życiowe nie są zbyt długoterminowe i w sumie widać, że wszyscy idą na żywioł. To nadaje postacią naturalizmu, wszak podobnych osób jest wiele.
Film mimo kilku monotonnych czy wręcz nudnych scen ma w sobie pewną solidną dawkę jakości, która procentuje w ocenie. Warto zobaczyć Victorię i razem z nią zwiedzić Berlin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz