Niemcy, Francja 1979
reż. Werner Herzog
gatunek: horror
Końcówka XIX wieku przyniosła duże zapotrzebowanie czytelników na fantastyczne fabuły, w których dobro ścierało się ze złem. Był to okres prosperity dla tak zwanych powieści gotyckich. Z tej okazji Irlandczyk Bram Stoker w 1897 roku stworzył swe największe dzieło pod tytułem Dracula powołując do życia (o ile można tak to nazwać) najbardziej znanego wampira w historii kultury popularnej. W 1922 roku powstał niemy film wzorowany na historii zaczerpniętej z książki, który dzisiaj uchodzi za pierwszy - kultowy film grozy. mianowicie Nosferatu - symfonia grozy z kultową rolą Maxa Schrecka w roli głównej. W prawie 60 lat później legendzie Drakuli chciał zaś sprostać znany i ceniony europejski reżyser Werner Herzog.
Jonathan Harker (Bruno Ganz) dostaje list od mieszkającego w Transylwanii hrabiego Drakuli, który jest zainteresowany kupnem domu, który Harker ma na sprzedaż. Mimo ostrzeżeń swej młodej żony, Lucy (Isabelle Adjani) wyrusza on podpisać umowę z tajemniczym hrabiom. Zbliżając się do jego włości napotyka okolicznych rumuńskich chłopów i cyganów, którzy odradzają mu dalszą podróż. Mężczyzna jednak dociera do bram zamczyska zamieszkałego przez Drakulę (Klaus Kinski).
Werner Herzog jest mistrzem montażu filmowego i świetnej, choć powolnej pracy kamery. Mamy więc tutaj uchwycone piękne pejzaże, które są zarówno majestatyczne jak i ponure. Wszystko to świetnie zgrywa się z monumentalną muzyką, która podążą za kamerą podczas plenerowych sekwencji. Mamy tu do czynienia z horrorem, który nie straszy za pomocą hollywoodzkich zagrywek i tanich straszaków. Scen typowo horrorowych w manistreamowym tego słowa znaczeniu nie uświadczymy. Jednak mimo braku straszenia i efektów specjalnych Herzog buduje przygnębiający klimat za pomocą wspaniałej gry świateł i cieni, świetnej, niepokojącej muzyki i naprawdę mocnej kreacji aktorskiej Herzoga. Jego odrażający wygląd, gestykulacja czy znudzony sposób mówienia robi świetne wrażenie. Jest to pod względem gry aktorskiej bardziej styl teatralny niż filmowy, jednak zagrany na mistrzowskim poziomie. Dobrze wypadają nie tylko stworzony do roli Kinski czy późniejszy odtwórca Hitlera Ganz, ale też Roland Topor jako Reinfeld. Jego śmiech może długo chodzić za widzem.
Herzog świetnie buduje sceny, przeplatając makabrę z łagodnością (co jest nieodzowne dla powieści gotyckich), czego najlepszym przykładem są pierwsze dwie sceny filmu - pierwsza ukazująca zmumifikowane szczątki, druga zaś zabawę dwóch małych kotków. W dalszej części filmu jest tego więcej. Szkoda, że film cierpi na nierówność w dbaniu o detale. Na przykład chata chłopska czy stroje chłopów Transylwanii są wykonane wzorowo, natomiast odwzorowanie zamku wampira, czy miasta nie stoją na najwyższym poziomie.
Drakula Herzoga jest trochę inny niż oryginalna powieść, różnią się imiona bohaterów, różni się trochę ich zachowanie, co świetnie widać po choćby postaci Van Helsinga. Także i sam Nosferatu jest u Niemca postacią nie tyle groteskowo złą, co po prostu biednie wynaturzoną i wzmagającą współczucie do siebie.
Myślę, że fani standardowych filmów typu horror nie mają czego szukać w tej pozycji, jednak dla miłośników europejskiego kina jest to produkcja w sam raz na zimowy wieczór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz