niedziela, 13 grudnia 2015

Ziemie jałowe

Mad Max: Na drodze gniewu (Mad Max: Fury Road)
Australia, USA 2015
reż. George Miller
gatunek: sensacyjny, sci-fi

W 36 lat po premierze pierwszej części Mad Max'a z początkującym wtedy Melem Gibsonem i w 30 lat po trzeciej części sagi siedemdziesięcioletni George Miller powrócił do swej kultowej postaci Maxa Rockatansky'ego i postanowił ją odgrzać przy okazji obsadzając w roli głównego bohatera mającego okres swego aktorskiego prosperity Toma Hardy'ego. Biorąc pod uwagę sam wynik osiągnięty przez boxoffice można uznać, że się opłacało. 


W postapokaliptycznym świecie z rządzonej przez samozwańczego tyrana Wiecznego Joe (Hugh Keays - Byrne) Cytadeli ucieka uzbrojona ciężarówka prowadzona przez Furiozę (Charlize Theron), która porywa żony dyktatora z zamiarem wywiezienia ich w bezpieczne miejsce. Szybko za nimi rusza pościg dowodzony przez samego Wiecznego Joe. Jednego z wojowników tyrana, Nuxa (Nicholas Hoult) przy życiu podtrzymuje Max (Tom Hardy), który dostarcza mu swej krwi. 


Film ten składa się w sumie z jednego wielkiego pościgu. Dwie godziny ciężarówka ucieka, a troglodyci ją gonią. Pogoń przez pustkowie wygląda fajnie, mamy wszechobecną pustynię, wymyślne pojazdy, nieźle wyglądające stroje i zwyczaje ostatnich żyjących ludzi. Sama gonitwa przez pustynie byłaby fajna, gdyby trwała 20-30 minut, a resztę filmu stanowiłaby jakaś fabuła. Niestety fabuły tu nie ma żadnej, jest tylko pościg, który po kilkunastu minutach staje się monotonny. Komputerowe efekty specjalne ograniczono do minimum, co się chwali w XXI wieku, jednak na przykład sceny wybuchów to poziom filmowego Wiedźmina. 
Film ten zbiera pozytywne recenzje ze względu na intensywność etc i co ciekawe ma duże szanse na Złote Globy czy nominację do Oscara. Ja tego nie rozumiem, gdyż film jest naprawdę jednowymiarowy i po prostu nudny w swej intensywności. 
Mimo zatrudnienia ciekawych nazwisk aktorskich, jak Hardy'ego czy Theron film aktorsko dużo nie wnosi, gdyż ci aktorzy nie mają zbytnio gdzie się pokazać. Główne postaci wygłaszają co najwyżej kilkanaście zdań w sumie, porozumiewają się przeważnie w kilku słowach. Można byłoby zatrudnić noname'ów za 10% gaży i wyszłoby na to samo.
Na 2017 rok zapowiedziano Mad Max: Pustkowie. Jeśli zapowiada się na dwie godziny tego samego to wielka szkoda, gdyż ten postapokaliptyczny świat ma w sumie duży potencjał. Potencjał, który ten film jednak zmarnował. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz