środa, 2 grudnia 2015

Wydmuszka z Tajwanu

Zabójczyni (Nie Yin Niang)
Tajwan 2015
reż. Hsiao - hsien Hou 
gatunek: dramat

Czy zastanawiacie się jak to się dzieje, że w szkołach od podstawówki zaczynając na liceum kończąc podczas lekcji historii uczymy się ciągle o starożytnych Egipcjanach, Sumerach, Mezopotamii czy nawet o czasach prehistorycznych, a na długą i całkiem epicką historię Chin sięgającą ponad cztery udokumentowane tysiąclecia, w których zawarte są wielkie osiągnięcia naukowe, kulturalne czy militarne nasze szkolnictwo pokłada lachę? Pewnie nie. Jednak jak się zastanowić historia Chin to powinien to siłą rzeczy być jeden wielki plac zabaw dla twórców powieści i reżyserów filmowych. Tak się jednak nie dzieje. A i w tym filmie, choć przenosi nas on do IX wieku też zbytnio się nie dowiemy. 


Przenosimy się do jak już wcześniej wspomniałem IX wiecznych Chin. Główną bohaterką jest tutaj niejaka Nie Yinniang (Qi Shu), która w wieku 10 lat została odebrana rodzinie przez mniszki, które nauczyły ją skutecznie zabijać. Po kilkunastu latach, po jednej z nieudanych misji Yinniang musi wrócić w rodzinne strony, by zabić swego dawnego narzeczonego, lokalnego watażkę zagrażającemu Cesarstwu - Tian Ji'an'a (Chen Chang).


Fabuła jednak jest tutaj zupełnie nieważna. Mimo że przedstawiono w kilku zdaniach początkowo jakiś zarys historyczny oraz pokazano kilka dialogów toczonych na dworach w sumie nie dowiadujemy się niczego ciekawego na temat istoty sporu czy o samym konflikcie między możnymi. Od samej bohaterki też nic się nie dowiemy, bo nie wiem czy przez cały film wypowie ona więcej niż 2 zdania. Fabuła tego filmu to niestety żart, i to z gatunku tych nieśmiesznych. Tak samo jak dialogi, których jest jak na lekarstwo, jednak nawet gdy się już pojawiają są strasznie bezbarwne i nużące. Są filmy monotonne i są filmy nudne. Z taką różnicą, że monotonii nie trzeba od razu odbierać jako wady, jest to słowo bardziej neutralne, zaś nudny film ma jednak negatywny wydźwięk. Tutaj nie mamy do czynienia z produkcją monotonną tylko zwyczajnie nudną. Do tego dochodzą sceny walk, które zrealizowane zostały chyba przy pomocy specjalistów, którzy wydali na świat film Wiedźmin. Wydawać się mogło, że kto jak kto ale Chińczycy z Tajwanu potrafią zrobić efektowne walki, jednak niestety te sekwencje leżą na całej linii zaraz przy fabule i bohaterach. 
Jedyne co w tym filmie jest piękne to przedstawiony świat. Piękne pejzaże Azji, doskonale odwzorowane zabudowania i kostiumy plus realnie przedstawione zachowania i zwyczaje ludzi żyjących przed ponad tysiącem lat w tamtym rejonie świata. Tylko czy oglądanie jak mały Chińczyk przez kilka minut bawi się piłką czy jak jego matka przez długi czas gra na instrumencie to naprawdę dobry pomysł na fabularny film pełnometrażowy? Niestety nie. A szkoda, bo mamy do czynienia z jednym z najpiękniej zrealizowanych filmów ostatnich lat, bogatym w detale i cudownie obfitującym w kolory. Piękna pocztówka, niestety wszystko inne kuleje. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz